Od początku lipca w Pruszkowie zmienił się operator wszystkich linii miejskich. Status jednego z przewoźników straciła Europa Express na rzecz PKS w Grodzisku Mazowieckim. Niestety, dla większości podróżnych pierwszy dzień do najłatwiejszych nie należał. Co więcej, urzędnicy umywają ręce.
Jeden przewoźnik miał być lekarstwem na bolączki mieszkańców Pruszkowa. Jednolite malowanie, jeden wspólny bilet, komfortowe pojazdy. Jednym słowem, w Pruszkowie miał się pojawić wyższy standard. Tymczasem
pierwszy dzień przewoźnika przyniósł spore rozczarowanie.
Duża część autobusów podstawiła się z zajezdni ze znacznym opóźnieniem. Pasażerowie skarżyli się tego dnia na wielominutowe, sięgające niekiedy nawet 30 min. opóźnienia. Stan ten utrzymywał się przez większą część dzień. Na forach poświęconych komunikacji miejskiej w Pruszkowie wyczytać można było opinie, że „kierowcy jeżdżą jak chcą”. Tymczasem PKS w Grodzisku Mazowieckim tłumaczy się urzędnikom, że opóźnienie 30-minutowe było jedynie na linii 4 na kursie 6.40 z os. Staszica. – Spowodowane było one zamkniętym przejazdem kolejowym – wynika z informacji, jakie przekazała Agnieszka Miros, odpowiedzialna za transport publiczny w Urzędzie Miejskim w Pruszkowie.
W czerwcu PKS zadeklarował, że mieszkańców miasta będą wozić autobusy marki ZAZ. Dziesięć takich pojazdów miało obsługiwać sześć linii autobusowych. Mimo obietnic, pierwszego lipca na ulice Pruszkowa wyjechała różnorodna paleta marek – Iveco, SAM, MAZ. – Przewoźnik poinformował nas, że nie wszystkie autobusy, które tego dnia wyjechały na trasy to ZAZ-y, gdyż dostawca który miał dostarczyć autobusy, nie wywiązał się z terminów. Jak tylko dostarczy autobusy to natychmiast wyjadą na miejskie linie autobusowe na terenie Pruszkowa – deklaruje Miros. – Z kolei te, które wyjechały na ulice, spełniają warunki techniczne jakie, zostały określone w przetargu dla autobusów. W związku z powyższym, nie ma konieczności wyciągania w stosunku do przewoźnika żadnych konsekwencji – dodaje.
Mieszkańcy zwracali także uwagę na zbyt mały pojazd, który obsługiwał linię kursującą do dworca kolejowego PKP Pruszków. Jest to jedna z najbardziej obłożonych linii, bowiem tysiące pruszkowian dojeżdża codziennie SKM-ką i Kolejami Mazowieckimi do Warszawy do pracy. Do tej pory linię tę obsługiwał 12-metrowy autobus. Pierwszego lipca przyjechał mały bus Iveco, co skutkowało tym, że niektórzy pasażerowie nie wsiedli tego dnia do pojazdu. – Wielkość autobusów na linii 1 została określona taka sama, jak dla pozostałych linii autobusowych. Należy zauważyć że w obecnej chwili z os. Staszica do stacji PKP odjeżdżają trzy linie autobusowe – 1, 2 i 6 – w związku z powyższym potok pasażerski powinien rozłożyć się na trzy linie autobusowe. Jeśli jednak autobus na linii 1 okaże się za mały, będziemy negocjowali z przewoźnikiem o zmianę autobusu na większy – tłumaczy Miros.
Sporym problemem okazał się tego dnia rozkład jazdy. Zauważyli to wszyscy. Urzędnicy jego skonstruowanie powierzyli przewoźnikowi, który to – w myśl oszczędności – narzucił bardzo restrykcyjne czasy przejazdu i przerwy, by zaoszczędzić na brygadach. Skutkowało to tylko nawarstwianiem się spóźnień zazębiających się linii. Wiceprezydent Pruszkowa, jako wyjście z tej sytuacji, zaproponował stworzenie Społecznego Rozkładu Jazdy, tak by zaspokajał potrzeby większości podróżnych.
Co więcej, urzędnicy umywają ręce w związku z porannymi problemami w komunikacji miejskiej. Agnieszka Miros, odpowiedzialna za transport publiczny w Urzędzie Miejskim w Pruszkowie, wskazuje, że wszelkie skargi i reklamacje należy kierować do operatora, które je sam rozpatrzy. Na ustosunkowanie się do skarg i reklamacji PKS w Grodzisku Mazowieckim ma 7 dni od daty ich otrzymania. Z kolei w ciągu 14 dni ma obowiązek elektronicznie przekazać urzędnikom Pruszkowa informację o skardze lub reklamacji oraz sposobie jej rozpatrzenia. Oznacza to, że pełna odpowiedzialność za komunikację miejską została zrzucona na przewoźnika.