Radny z warszawskiej Woli postanowił poinformować na Facebooku o miejskich planach rozbudowy sieci urządzeń do pomiarów smogu i przy okazji pochwalić plany Rafała Trzaskowskiego, by za dwa lata całkowicie zlikwidować „kopciuchy” w stolicy. To propozycja, której należy przyklasnąć, tyle że radnemu rzeczywistość nie do końca pasuje do koncepcji i najwyraźniej uznał, że w kampanii wyborczej może dowolnie naginać fakty, a stwierdzenie „przepraszam, pomyliłem się” byłoby dla niego wstydem nie do zniesienia. Przy okazji dostało się nam.
To nie będzie komentarz o smogu. Będzie o manipulacji, którą radny Kamil Giemza zarzucił Transportowi Publicznemu i nie pozostaje nam nic innego, jak się z tego wytłumaczyć. Nie jest łatwo dyskutować na zasadzie „to pan manipuluje, a nie my”, ale przed taką sytuacją nas postawiono.
Smog wg radnego Giemzy
„W Warszawie ma być zamontowanych ok. 100 urządzeń do pomiaru smogu. Będą mierzyć stężenie pyłów zawieszonych PM10 i PM2,5 oraz dwutlenku azotu. Aktualnie znajdują się 3 takie punkty należące do WIOŚ. Lokalizacja przyszłych urządzeń nie jest jeszcze znana.
Ustalono, że
główną przyczyną smogu w Warszawie jest sposób ogrzewania budynków [podkreślenie – red.], zatem będzie możliwość monitorowania skuteczności podejmowanych działań. A plany są konkretne. Rafał Trzaskowski zapowiedział już, że do 2020 r. chce zlikwidować "kopciuchy" i podłączyć mieszkania komunalne do sieci gazowej. Dodatkowo powstanie dedykowany plan dla mieszkań spółdzielczych i prywatnych” –
napisał na swoim oficjalnym profilu radnego na facebooku Kamil Giemza. Jest radnym na Woli, szefem tamtejszego klubu Platformy Obywatelskiej.
„Ustalono”, tzn. kto ustalił? – pewnie zapytacie. My też. Tym bardziej, że nie tylko eksperci, ale też
wielokrotnie w mediach przywoływany raport NIK z 2014 r. (strona 22) zwracał uwagę na nietypową sytuację w Warszawie, w której większość pyłu PM10, jednego z głównych składników smogu, pochodzi ze źródeł liniowych (czyli samochodów).
Radny Giemza przyznał, że takie informacje uzyskał od Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, na dowód
zamieścił skan pisma, które otrzymał. Dodał też, że z mitem, jakoby samochody były główną przyczyną smogu w Warszawie rozprawił się dr hab. inż. Artur Badyda podczas zorganizowanej przez ratusz konferencji. Gdy Giemzie przedstawiono publikacje na Transporcie Publicznym na ten temat, w tym naszą rozmowę z prof. Badydą, zarzucił nam manipulację, brak obiektywizmu i przyznał się do braku zaufania.
Smog wg WIOŚ
Stanowisko WIOŚ, którym podpiera się Giemza,
co każdy może sam sprawdzić, dotyczy zanieczyszczeń powietrza w całym województwie mazowieckim, a nie konkretnie w Warszawie. Nie jest tajemnicą, że w skali całego kraju, uśredniając, głównym źródłem smogu jest niska emisja, czyli prywatne piece, w których pali się zanieczyszczonym paliwem. Ale smog to zjawisko, które ma charakter bardzo lokalny. W zatłoczonym mieście, rośnie znaczenie ruchu samochodowego (spalin, pyłu wzbudzonego czy startych fragmentów opon i klocków hamulcowych). W Warszawie ma kluczowe znaczenie. Informuje o tym nie tylko wspomniany wcześniej raport NIK, ale też… list WIOŚ do Giemzy, w którym wprost zaznaczono, że akurat w Warszawie znaczący wpływ ma emisja liniowa. Cały akapit, we wspomnianym liście, poświęcono konieczności czyszczenia ulic w mieście, by samochody nie wzbijały osiadłego na nich pyłu.
Giemza ten niepasujący mu wątek pomija. Na zwróconą uwagę, że stanowisko WIOŚ dotyczy całego województwa, a nie Warszawy, odpowiada: „Co do WIOŚ to interesował mnie smog na terenie Warszawy, zrozumiałe, że trudno jest odseparować powietrze w mieście od terenów podmiejskich, ale taką odpowiedź otrzymałem”.
Innymi słowy, radny świadomie podpiera się opinią, która dotyczy czego innego. Dlaczego? Bo „taką odpowiedź otrzymał”.
Smog wg prof. Badydy
„Nigdzie nie pisałem, że samochody nie mają wpływu na smog, natomiast dane ze stacji, jak i dane oficjalnych instytucji wskazują na to, że przy zatłoczonym i zakorkowanym mieście jakość powietrza mierzona określonym stężeniem pyłów jest dobra/świetna. Tak też twierdzi dr hab. Badyda, obalając 10 mitów o smogu, choć może w rozmowie prywatnej uważa inaczej” – pisze w dalszej części dyskusji pod postem Giemza.
O co chodzi? W lutym, tuż po tygodniu niezwykle intensywnie burego powietrza, miasto zorganizowało konferencję z czterema ekspertami w temacie smogu. Wyjaśniali (w zamyśle: „obalali mity”) dziesięć powszechnie funkcjonujących tez na temat tego zjawiska. Poza wspomnianym Badydą, byli tam też sozolog prof. Zbigniew Karaczun, alergolog prof. Piotr Dąbrowiecki i Piotr Siergiej z Polskiego Alarmu Smogowego. Tłumaczyli m.in., czy warto nosić maski, czy jakość powietrza w Warszawie się pogarsza, czy poprawia, itp. Jednym z dziesięciu mitów był ten, czy samochody są główną przyczyną smogu w Warszawie.
„Warszawa pod względem emisji jest dość wyjątkowa. Tu blisko 80% miasta korzysta z sieci ciepłowniczej. Niska emisja jest charakterystyczna dla peryferii stolicy. Transport co do zasady jest głównym źródłem emisji do powietrza, jednak za epizody smogowe w sposób bezpośredni odpowiada emisja komunalno-bytowa, czyli piece i kominki” –
odpowiedział wtedy prof. Badyda.
„Generalnie jest tak, że komunikacja drogowa w Warszawie jest dominującym źródłem emisji. Źródła komunalno-bytowe w zasadzie są zlokalizowane na obrzeżach miasta, a nie jak w Krakowie – na terenie całego miasta. Stolica ma dobrze rozbudowaną sieć ciepłowniczą i gazowniczą, do których podłączona jest znakomita większość zabudowy. Siłą rzeczy więc te indywidualne źródła mają zazwyczaj mniejszy wpływ. W takich warunkach udział komunikacji w emisji automatycznie rośnie. Jeśli wziąć pod uwagę samo to, co jest w Warszawie emitowane, to 60-80% zanieczyszczeń stanowi emisja pochodząca z komunikacji drogowej – oczywiście jeżeli weźmiemy pod uwagę skalę całego roku, bo w okresach mroźnych może się zdarzyć, że udział źródeł komunalno-bytowych będzie większy. Trzeba też pamiętać, że to wszystko są oszacowania, bo te źródła nie są opomiarowane” – powiedział nam wtedy profesor.
Trzeba być niezwykle elastycznym w przyswajaniu informacji, by z powyższego wysnuć tezę, że główną przyczyną smogu w Warszawie jest sposób ogrzewania budynków. Trzeba też mieć niezwykle małą zdolność rozumienia czytanego tekstu, by ten wniosek próbować argumentować słowami prof. Badydy.
Giemza naszego serwisu nie ceni. Trudno, nie musi, nie jesteśmy od tego, żeby nas lubili politycy. Nie lubi nas, bo, jak sam pisze w przytaczanej dyskusji, mamy inne zdanie w kwestii ulicy Górczewskiej. Widzimy sens jej zwężenia, podczas gdy radny go nie widzi i chciałby, by pozostała wielopasmową autostradą w środku miasta, nawet gdy pod spodem będzie przebiegała linia metra. Pod tym względem na Woli on i jego koledzy z PO są zgodni z radnymi PiS. Za to niezgodni z mieszkańcami, którzy w konsultacjach społecznych w większości zgodzili się na zwężenie ulicy. Ale to fakt niepasujący do tezy, lepiej się nie przejmować...