Sąd w Warszawie ukarał grzywną rowerzystę, który przed skrzyżowaniem zjechał na jezdnię, zamiast okrążyć je drogą dla rowerów. Rowerzysta tłumaczył to bezpieczeństwem, choć sąd uznał, że zrobił to dla wygody. Zaznaczył, że tam gdzie jest droga rowerowa, rowerzysta nie może wjeżdżać na jezdnię. Choć warto zauważyć, że w innej, choć podobnej sprawie sąd przyznał rację rowerzyście.
Sprawa rozstrzygnięta w lutym tego roku dotyczyła jednego z większych skrzyżowań w Warszawie, a opisała ją „Rzeczpospolita”. Michał R. jechał drogą rowerową, ale dojeżdżając do skrzyżowania zjechał na jezdnię i zatrzymał się już za sygnalizatorem wyświetlającym czerwone światło. Po przejechaniu skrzyżowania wrócił na drogę dla rowerów. Gdyby miał korzystać z niej cały czas, czekałby go postój na trzech światłach.
Przed sądem (
treść orzeczenia można znaleźć tutaj) tłumaczył się, że dla rowerzysty bezpieczniej jest przebywać na jezdni jak najkrócej (czyli raz, a nie trzy razy przed światłami). Przyznał się do złamania przepisów, ale nie uznał swojej winy. Wskazał, że był potrącony kilka razy przez samochód, gdy jechał zgodnie z przepisami. Nigdy nie był potrącony, gdy jechał niezgodnie z przepisami. Wyjaśnił, że przepisy ruchu drogowego stosuje, gdy jest to dla niego bezpieczne.
Sąd uznał, że zrobił to dla wygody, a nie dla własnego bezpieczeństwa, a przepisów (które generalnie nakazują rowerzyście jazdę po drodze rowerowej, jeśli jest) nie można stosować według własnego widzimisię. Zresztą – co podkreślono w uzasadnieniu – drogi rowerowe buduje się m.in. dla bezpieczeństwa poruszających się po nich osób.
Bezpieczniej i wygodniej, ale sąd pilnuje przepisów– Ja bym pewnie pojechał tak samo, z oczywistych powodów. Mniej punktów kolizyjnych i czekania na kolejne trzy zielone światła to dla mnie wystarczające argumenty – komentuje Rafał Muszczynko, aktywista rowerowy związany z Zielonym Mazowszem i warszawską Masą Krytyczną, specjalista w sprawach bezpieczeństwa i prawa drogowego, a także konstruktor rowerów. Dodaje, że nie znając sprawy bezpośrednio, podejrzewa, że Michał R. broniąc się, jednak nie powinien zwracać uwagi na kwestie bezpieczeństwa. Te dla sądu nie mają znaczenia. – Sąd skupił się na tym od czego jest, czyli na aspekcie prawnym. Trudno spodziewać się, że będzie podpowiadał rowerzyście argumentację – tłumaczy i wskazuje, że nakaz korzystania z drogi dla rowerów nie jest bezwzględny.
W lipcu zeszłego roku w tym samym sądzie w Warszawie wydano wyrok po myśli rowerzysty, który jechał jezdnią, choć wzdłuż niej prowadziła droga rowerowa. Ulica była szeroka (dwie jezdnie po trzy pasy ruchu przedzielone torowiskiem tramwajowym), ale droga rowerowa znajdowała się wyłącznie po jej lewej stronie, natomiast rowerzysta jechał prawym pasem. Odmówił przyjęcia mandatu od policjanta, który uznał, że złamał przepisy.
Sąd (
treść orzeczenia tutaj) zgodził się z rowerzystą, który argumentował, że znaki informujące o drodze rowerowej znajdowały się tylko po lewej stronie ulicy, a on, jako pełnoprawnych uczestnik ruchu drogowego, ma obowiązek poruszania się po prawej stronie, skąd nie widać ani drogi rowerowej, a skoro porusza się prawą stroną jezdni to obowiązują go znaki tam umieszczone. Co więcej dojechanie do trasy dla rowerów oznaczałoby przejazd przez przejście dla pieszych oraz torowisko tramwajowe, co byłoby niezgodne z przepisami. Policjant tłumaczył, że rowerzysta jeździ tamtędy codziennie do pracy, ale sąd uznał, że rowerzysta ma obowiązek stosować się do przepisów i znaków istniejących w danym momencie i miejscu, więc ten argument odrzucił.
Prawa i lewa strona ulicyMuszczynko zwraca uwagę, że jeśli droga rowerowa znajduje się po lewej stronie ulicy, rowerzysta nie jest zmuszony, by z niej korzystać. – Kierującego obowiązują znaki po prawej i nad pasem ruchu, którym się porusza. Te po lewej tylko w określonych przypadkach, ale akurat nie w przypadku znaków drogi rowerowej – wyjaśnia.
Warto jednak nadmienić, że przepis nakazujący poruszanie się po drodze rowerowej może być kłopotliwy w tych miejscach, w których infrastruktura dla rowerzystów jest niewygodna, lub od lat nie była remontowana. Często wtedy poruszanie się po jezdni byłoby dla rowerzystów rzeczywiście bezpieczniejsze, a nie tylko wygodniejsze, ale decydując się na to, ryzykują mandatem.