W ubiegłym tygodniu Sąd Najwyższy rozpatrzył kasację od wyroku skazującego pijanego rowerzystę m.in. na półroczny zakaz jazdy samochodem. SN uznał, że zgodnie z obowiązującym prawem, nie można zabierać prawa jazdy za pedałowanie na bani. Jest jednak kilka szczegółów, o których warto pamiętać.
Wyrok sprzed ponad roku, o którego kasację wniósł Rzecznik Praw Obywatelskich, dotyczył sprawy dość powszechnej. Rowerzysta przyłapany na jechaniu w stanie wskazującym na spożycie alkoholu został ukarany przez sąd 300–złotową grzywną i półrocznym zakazem prowadzenia pojazdów mechanicznych.
Sąd Najwyższy zgodził się jednak z argumentacją biura RPO, że w obowiązujących przepisach nie ma takiego, który by pozwalał na taką karę. Przyłapanego na kierowaniu pojazdem niemechanicznym można ukarać zakazem kierowania innych niemechanicznych pojazdów. Ale nie tych mechanicznych. W efekcie sprawa została zwrócona do ponownego rozpatrzenia.
Szereg ciekawych aspektów tej sprawy, o której warto jednak pamiętać,
omówiono jakiś czas temu w branżowym serwisie Czasopismo Lege Artis. Przede wszystkim pijany rowerzysta nie straci prawa jazdy, jeśli po prostu będzie jechał po alkoholu. Jeśli jednak popełni przestępstwo przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji, np. spowoduje wypadek, to traci je automatycznie. Karalne jest również przewożenie na rowerze pijanego pasażera, a także udostępnienie swojego pojazdu pijanej osobie.
Co szalenie istotne, rower elektryczny, w świetle przepisów prawa o ruchu drogowym, wciąż jest rowerem, czyli pojazdem niemechanicznym. Niejasna jest natomiast sytuacja z elektrycznymi motorowerami, które rzecz jasna nie są pojazdami silnikowymi, ale mogą być zaliczone do pojazdów mechanicznych. Więc za jazdę takim pojazdem na gazie można stracić prawo jazdy.
Warto też zwracać uwagę na słowa. Często mówiąc o „prowadzeniu pojazdu” mamy na myśli siedzenie za kierownicą. Tylko, że „prowadzenie roweru” oznacza, że jego użytkownik idzie i ciągnie go lub popycha. A to, nawet jeśli robi to na potężnej bani, nie jest naruszeniem prawa, bo według przepisów jest wtedy pieszym i jako taki (przynajmniej w świetle prawa) może być napruty jak pingwin. Dopiero kiedy wsiądzie i zacznie nim kierować, popełni wykroczenie.