W miastach coraz bardziej przyzwyczajamy się do korzystania z różnych form sharingu, przyczyniających się do wzrostu mobilności mieszkańców. Rowery na minuty nikogo nie dziwią. Coraz chętniej w ten sposób współdzielone są skutery, hulajnogi i auta. Nie byłoby to możliwe, gdyby trzeba było za te usługi płacić gotówką.
Mobike, jeden z chińskich gigantów bikesharingowych, który od pewnego czasu próbuje upowszechnić swoją ofertę w miastach na całym świecie, reklamuje się na swojej stronie jako pierwszy „bezstacyjny i bezgotówkowy” system wypożyczania rowerów na świecie. W istocie bez tej drugiej cechy, ta pierwsza nie byłaby możliwa. Mobike, podobnie jak Ofo Bike i dziesiątki kopiujących ten system mniejszych i większych systemów bikesharingowych na świecie, nie korzystają z automatów. Cała ich infrastruktura to rowery i smartfony należące do użytkowników. Do zarzadzania rowerem wystarczy kod QR i aplikacja z „podpiętą” kartą płatniczą służącą do płatności za usługę.
Sharing sprzyja miastu
O tym, że sharing zmienia miasta wiadomo już od pewnego czasu. Ale jak to wygląda, możemy na własne oczy przekonać się od kilku lat. Nie da się ukryć, że to właśnie miejskie wypożyczalnie rowerów rozhulały w polskich miastach ruch rowerowy. W Warszawie Veturilo, uruchomione w 2012 r., zachęciło wielu mieszkańców do tego, by w drodze do pracy lub do szkoły przesiąść się na dwa kółka. Dziś ruch rowerowy szacuje się na ponad 5 proc. podróży (nie obejmujących ruchu pieszego) w stolicy, a to już jest istotna wielkość. Choć Veturilo (obecnie 5,5 tys. rowerów) jest zdecydowanie największe w Polsce, to w podobnej skali w stosunku do wielkości miasta systemy działają we Wrocławiu (tamtejszy rower miejski uruchomiono jeszcze w 2011 r.), Poznaniu, Łodzi czy w Krakowie.
Sharing daje okazję do korzystania z danej usługi bez konieczności kupowania przedmiotu, który jest do tego potrzebny. Istota tego pomysłu polega na tym, że nie trzeba go nawet wypożyczać, wystarczy używać. W przypadku rowerów to wygodne. W przypadku samochodów ma to już istotne znaczenie dla miasta. Carsharing nie jest bowiem prostym rozwinięciem usługi rowerowej, ale wpływa na przestrzeń. Dlatego polskie miasta z jednej strony wspierają rozwój prywatnych systemów carsharingowych, a z drugiej organizują własne, jak wrocławska Vozilla, czy planowany miejski carsharing w Krakowie.
Polskie miasta przodują w UE jeśli chodzi o liczbę zarejestrowanych samochodów na tysiąc mieszkańców. Efekt widać codziennie na zakorkowanych ulicach, a czuć zwłaszcza teraz, gdy zbliża się zima i zaczyna doskwierać smog. Statystyczne auto przez zdecydowaną większość doby (według badań to ok. 95 proc.) stoi bezczynnie na parkingu. Dlatego właśnie szacuje się, że jedno auto carsharingowe – z którego w ciągu dnia korzysta wiele osób – pozwala na zastąpienie od kilku do kilkunastu aut prywatnych. To jeden ze sposobów na zmniejszenie liczby aut na ulicach.
Bezgotówkowość jest szybsza
Żeby różne formy sharingu były atrakcyjne, muszą być wygodne. A bezgotówkowość jest w tym wypadku wygodna, bo szybka i bezpieczna. Przygotowany jakiś czas temu przez Visa
raport „Cashless Cities” zwraca uwagę głównie na dużo niższe koszty korzystania z płatności cyfrowych zamiast z gotówki, ale zaznacza też, że bezgotówkowość jest po prostu szybsza.
W przypadku niektórych form sharingu, tych najbardziej niskokosztowych, jak wspomniane na początku rowery Mobike, czy większość współczesnych carsharingów, gotówka w ogóle nie wchodzi w grę. Takie systemy z założenia nie mają infrastruktury. Płatność musi być dokonywana cyfrowo.
To zresztą tylko jeden z aspektów funkcjonowania nowoczesnego transportu w mieście. Coraz częściej operacje bezgotówkowe dotyczą biletów transportu publicznego. Rezygnacja z gotówki to też podstawa funkcjonowania takich usług jak Uber i jemu podobne przewozy quasitaksówkowe. Tak naprawdę sharing bez gotówki jest tylko jednym z przejawów mobilności, w której rezygnacja z materialnego pieniądza jest wygodniejsza.