Ważniejsze od stosowania zaawansowanych technologii jest zachęcanie mieszkańców do aktywności obywatelskiej. Choć każde miasto ma własną specyfikę, do której trzeba dobrać odpowiednie narzędzia, wspólnym mianownikiem jest usprawnianie przepływu danych między urzędem a mieszkańcami, a także w samym urzędzie. Nie można też zapominać o zrównoważonym charakterze rozwoju – to wnioski z debaty podczas tegorocznej edycji Kongresu Technologii Miejskich.
– Smart City określam jako miasto dobrego życia – tzw. Human Smart City – zadeklarował wiceprezes zarządu Asseco Data Systems Robert Kobylański. Proces rozwoju „inteligentnego miasta” można podzielić na trzy fazy, które w Polsce następują po sobie z pewnym opóźnieniem w stosunku do miast tak zaawansowanych, jak Helsinki czy Barcelona. – Fazę pierwszą (czysto technologiczną) mamy już za sobą. Jesteśmy w fazie drugiej (konkretne rozwiązania dla konkretnych potrzeb), zahaczając lekko o trzecią, której wyznacznikiem jest udział mieszkańców w zarządzaniu – zwykle poprzez budżety obywatelskie – usystematyzował przedstawiciel Asseco.
Według zastępcy prezydenta Włocławka Krzysztofa Kukuckiego narzędzia Smart City powinny ułatwiać dążenie do miasta szczęśliwego. – Często pomagają też zaoszczędzić pieniądze, usprawniając np. zarządzanie energią cieplną czy oświetleniem ulicznym – uzupełnił Kukucki. Inny typ instrumentów cyfrowych to aplikacje do zgłaszania usterek: dają one możliwość reagowania na bieżąco. Narzędzia dotyczące warstwy planistycznej przydają się choćby w zarządzaniu publicznym transportem zbiorowym (przykładem są systemy automatycznego zliczania pasażerów w pojazdach). – Powinniśmy postrzegać Smart City właśnie jako narzędzia, a nie jako cel sam w sobie. Nie wszędzie systemy muszą być zaawansowane – podkreślił.
Aktywność mieszkańców napędza zmiany
Czynniki wyróżniające „inteligentne miasta” doczekały się już własnej normy (PN ISO 37120, „Zrównoważony rozwój społeczny – wskaźniki usług miejskich i jakości życia”). Jej wymagania spełniło, jak dotąd, pięć ośrodków. – Nie określa ona jednak wartości progowych. Ważne, by samorząd monitorował osiąganie własnych, lokalnych celów – zwrócił uwagę Tomasz Kulisiewicz z Polskiego Towarzystwa Informatycznego. – Zgodnie z zasadą „psiej krzywej” powinniśmy zawsze zwracać się w stronę punktu, w którym uciekający cel znajdzie się w przyszłości. Chodzi o dostatecznie dostosowane środowisko, dające dobre warunki życia – wyjaśnił. Mieszkańcy Warszawy i najmniejszego miasta w Polsce – Opatowca (336 mieszkańców) mają siłą rzeczy inne potrzeby. W obu ośrodkach mogą jednak znaleźć zastosowanie np. predykcyjne systemy zarządzania wodociągami.
Każde miasto jest złożonym organizmem – „systemem systemów”. Mieszkańcy powinni spełniać w nim – między innymi – rolę „czujników” informujących o dobrym lub złym działaniu poszczególnych służb lub elementów infrastruktury. Ich rola nie powinna jednak się do tego ograniczać. – Obywatele są też tymi, którzy inicjują różne działania lub działają sami. Wprawdzie angażuje się w to mniejszość, ale zadaniem dla aktywistów jest zmiana tych proporcji – stwierdził Kulisiewicz. Urzędnicy powinni natomiast chętniej, niż dotychczas, korzystać z podsuwanych im przez zaangażowanych mieszkańców rozwiązań.
Elektronika nie zastąpi myślenia
Jacek Grzeszak z Zespołu Gospodarki Cyfrowej Polskiego Instytutu Ekonomicznego podkreślił, że niezależnie od tego, jakie narzędzia będą stosowane, o celu ich użycia będą zawsze decydowali ludzie. – Za przykład mogą posłużyć przyciski przy przejściach dla pieszych. To przykład rozwiązania, które miało ułatwiać życie – ale to zarządca drogi decyduje, czy chce ułatwić życie pieszym, czy kierowcom. Kilkanaście lat temu dominował dyskurs nawołujący do maksymalnego upłynniania jazdy poprzez likwidację przejść dla pieszych. Dopiero niedawno przyszła pora krytycznego namysłu. Czasami dochodzi do absurdów: przez 2 minuty zielonego światła nie ma nikt – tłumaczył.
– Sygnalizacja świetlna nie zawsze jest optymalnym rozwiązaniem. Czasami lepiej np. wybudować rondo. Trzeba jednak pamiętać, że w centrum musi stać najsłabszy użytkownik przestrzeni, czyli pieszy. Kierowca w wygodnym samochodzie poradzi sobie, jeśli będzie musiał stać nieco dłużej – odniósł się do tego przedstawiciel władz Włocławka. Jak stwierdził, w ostatnich latach podejście samorządów do tej kwestii zmienia się na lepsze.
Technologia dla mieszkańców, nie dla siebie samej
Zdaniem Grzeszaka smart city to nie punkt dojścia, tylko kierunek myślenia o rozwoju. – Powinien on łączyć się ze zrównoważonym rozwojem, ale nie zawsze tak jest – ubolewał. Czasami zamiast ITS lub innych skomplikowanych systemów informatycznych warto zastosować rozwiązania prostsze, choć trudne politycznie – takie jak np. wyznaczenie buspasów.
Problemem jest nie tylko niewłaściwe wykorzystywanie nowoczesnych rozwiązań. Integrowanie systemów różnych firm często napotyka na problemy – dostawcy chcą uzależniać od siebie samorządy. Według Tomasza Kulisiewicza z Polskiego Towarzystwa Informatycznego antidotum mogą być właściwie sformułowane warunki przetargów. – W SIWZ można zaznaczyć stopień, w jakim mają być otwarte dane – istnieje pięciostopniowa skala. Wtedy dostawcy nie mają wyjścia – nie mogą nadawać systemom zamkniętego charakteru – wskazał ekspert.
Partycypacja – ale jaka?
Słów krytyki nie szczędził ekspert ds. technologii obywatelskich Wojciech Sańko. – Dla nas, społeczników, Smart Cities nie są do niczego potrzebne. W dyskursie nie zauważa się inteligentnych mieszkańców, którzy posługują się danymi i stawiają poszczególne tematy jako ważne – stwierdził. – Definicja inteligentnego miasta zmienia się co kilka lat. Pierwsze wersje tego pojęcia, oparte głównie na technologii, są dziś przedmiotem krytyki. Potrzeba refleksji nad tym, komu właściwie mają służyć „inteligentne miasta” – wskazał.
Najważniejszą wartością, jaką – zdaniem Sańki – powinno się kierować w drodze do Smart City, jest zwiększanie wpływu mieszkańców na decydowanie o mieście i jego rozwój. To właśnie poziom partycypacji społecznej odróżnia od siebie poszczególne generacje „inteligentnych miast”. Niestety, sposób wprowadzania tego postulatu w życie pozostawia w Polsce wiele do życzenia. – Niezbyt inteligentnie wdrażamy budżety obywatelskie: choć mamy problem z klimatem, dopuszczamy pełną dowolność wniosków na zasadzie „koncertu życzeń”: do głosowania są dopuszczane nawet najgłupsze z tego punktu widzenia pomysły. Każdy wyrywa to, co mu się uda. A przecież budżet partycypacyjny miał opierać się na deliberacji: to właśnie w tym kierunku powinny iść polskie miasta – ocenił. Jak dodał, poważnym problemem jest niemożność lub niechęć władz miejskich do udostępniania danych.
Przepływ danych musi działać
Na zarzuty związane z budżetami obywatelskimi odpowiedział wiceburmistrz Włocławka. – Procedura może ewoluować. W naszym mieście BO istnieje od 2012 r. W pewnym momencie głosowanie zaczęło zmierzać w niekorzystnym kierunku – wygrywały głównie wnioski składane przez szkoły i przedszkola. Wobec tego podzieliliśmy kwotę do rozdysponowania na pulę dla zadań związanych z zielenią, instytucjonalną, na zadania dzielnicowe i ogólnomiejskie – poinformował. Jak podkreślił, sam budżet obywatelski to tylko wycinek aktywności, do jakiej samorząd chce zachęcić mieszkańców. Władze miasta poprosiły ich – między innymi – o pomoc w zdiagnozowaniu stanu miasta, przygotowując się do skorzystania z Funduszy Norweskich. wszystkie grupy społeczne. Szeroko wykorzystano tradycyjne ankiety, ale także narzędzia cyfrowe.
Wiele uwagi poświęcono „silosowości” – braku komunikacji między poszczególnymi jednostkami w urzędach miast. Powoduje ona wiele problemów, takich jak błędne oznaczanie problemów jako rozwiązane. Receptą może być tworzenie otwartych platform wymiany danych, a także wdrażanie Internetu Rzeczy. – Jedyna pewna rzecz to zmiana. Narzędzia cyfrowe będą pomagały w adaptacyjnym dostosowywaniu wszystkich elementów miasta do zmieniających się potrzeb. Można pobierać dane w czasie rzeczywistym nie tylko od mieszkańców, ale i z czujników w samej infrastrukturze. Miejscowości mogą zacząć konkurować ze sobą poziomem usług publicznym i warunkami życia, a systemy techniczne, prawidłowo stosowane, mogą w tym pomagać – stwierdził Kulisiewicz. Jak dodał, dużym utrudnieniem jest fakt, że jeszcze kilka lat temu duża część miejskich dokumentów istniała tylko w formie papierowej.
Podanie adresu e-mail oraz wciśnięcie ‘OK’ jest równoznaczne z wyrażeniem zgody na:
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa na podany adres e-mail newsletterów zawierających informacje branżowe, marketingowe oraz handlowe.
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa (dalej: TOR), na podany adres e-mail informacji handlowych pochodzących od innych niż TOR podmiotów.
Podanie adresu email oraz wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Podającemu przysługuje prawo do wglądu w swoje dane osobowe przetwarzane przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa oraz ich poprawiania.