– Nie planujemy podwyżek cen biletów. Decyzja należy oczywiście do władz miasta, jednak nie sugerujemy im takich rozwiązań ani nie pracujemy nad ich przygotowaniem. W mojej ocenie nie tędy droga. Musimy czekać na zakończenie akcji szczepienia, a następnie pracować nad odzyskaniem pasażerów – o tym jak z pandemią koronawirusa poradził sobie stołeczny transport publiczny oraz o planach na najbliższe miesiące rozmawiamy z Katarzyną Strzegowską, dyrektorką ZTM Warszawa
Łukasz Malinowski, Transport Publiczny: W jaki sposób pandemia wpłynęła na funkcjonowanie Warszawskiego Transportu Publicznego? Katarzyna Strzegowska, dyrektor Zarządu Transportu Miejskiego w Warszawie: Podobnie jak cały transport zbiorowy, bardzo mocno odczuliśmy wpływ pandemii. W stosunku do rekordowego roku 2019, w którym przewieźliśmy 1,2 mld pasażerów, w 2020 r. mieliśmy zaledwie 40-50% tej liczby. Jeśli chodzi o budżet – dochody ze sprzedaży biletów w 2019 r. wyniosły 914 mln zł, w 2020 r. planowaliśmy ok. 950-960 mln, a wykonamy zapewne nie więcej, niż 600 mln zł (spływają jeszcze ostatnie dane). Spadek jest więc gigantyczny. Poniesione wydatki są natomiast takie, jak planowaliśmy. Przez cały rok 2020, mając na uwadze nałożone przez rząd limity i obostrzenia (obecnie w całej Polsce obowiązuje czerwona strefa, a napełnienie pojazdów nie może przekraczać 30% miejsc), nie mogliśmy wprowadzać drastycznych zmian w układzie komunikacyjnym ani korekt w rozkładach jazdy. Aby pasażerowie mogli podróżować bezpiecznie, wszystkie pojazdy, także pociągi metra i składy SKM, musiały wyjeżdżać na miasto.
Czy te cięcia, których jednak dokonano, nie przełożyły się znacząco na wynik finansowy?Znacznie wyższe były koszty, które ponieśli nasi operatorzy w związku ze środkami bezpieczeństwa dla pracowników i pasażerów. Pojazdy były regularnie dezynfekowane. Same zmiany rozkładowe były niewielkie. Dokonaliśmy ich głównie w obszarze linii szkolnych. Sytuacja ewoluowała: najpierw szkoły działały normalnie, potem przeszły całkowicie na pracę zdalną, we wrześniu nastąpił powrót do zajęć stacjonarnych, który jednak okazał się chwilowy. Zabrakło studentów, co widać na ulicach Warszawy do dziś – byli oni dużą grupą naszych pasażerów. Mimo pandemii nie zatrzymaliśmy zaplanowanych wcześniej inwestycji, które też kosztowały wiele.
Jak zmiany w zachowaniu mieszkańców stolicy przełożyły się na popularność poszczególnych rodzajów biletów?Trendy sprzedaży wyraźnie się zmieniły. Już na samym początku pandemii, w połowie marca,
wprowadziliśmy możliwość zawieszania biletów okresowych za pośrednictwem Internetu. Ze względów bezpieczeństwa nie chcieliśmy, by pasażerowie masowo przychodzili do naszych punktów obsługi w celu zwrotu biletu. Takie rozwiązanie pozwoliło nam też zatrzymać wpłacone już przez mieszkańców pieniądze, dając możliwość późniejszego odwieszenia zakodowanego już biletu. W marcu było to rozwiązanie jednorazowe, a w październiku – gdy zaczynała się druga fala pandemii – prezydent podjął decyzję o wprowadzeniu możliwości
trzykrotnego zawieszenia biletu. Niepewność, czy i jak długo jeszcze młodzież będzie chodziła do szkół, jak będzie zorganizowana praca w firmach, spowodowała spadki sprzedaży biletów długookresowych i wzrost popularności krótkoterminowych, tzw. kartoników. Wzrosła też, w porównaniu do innych kanałów dystrybucji, sprzedaż przez Internet i aplikacje mobilne.
Jakie zmiany planuje ZTM na najbliższy rok? Czy możemy spodziewać się wzorem innych miast podwyżek cen biletów i ograniczania oferty?Budżet na rok 2021 jest już uchwalony. Wydatki na komunikację pozostają w nim praktycznie na tym samym poziomie, co w latach poprzednich. Nie planujemy żadnych zmian w układzie komunikacyjnym, które ograniczyłyby dostępność oferty dla mieszkańców. Oczywiście ze względu na naukę zdalną, restrykcje dla działalności handlowej, kulturalnej i gastronomicznej, pracę zdalną, wprowadziliśmy pewne zmiany. Stąd decyzja
o czasowym wstrzymaniu nocnych kursów metra wynikająca z braku pasażerów a nie z oszczędności finansowych.
Dalszych cięć jednak nie planujemy. Co więcej, gdy w styczniu klasy 1-3 wróciły do nauki stacjonarnej, przywróciliśmy kursy szkolne – choć zdajemy sobie sprawę, że akurat ta grupa uczniów rzadziej korzysta z komunikacji miejskiej, ponieważ młodsze dzieci zwykle uczęszczają do szkół w rejonie swoich miejsc zamieszkania lub są podwożone przez rodziców. Podjęliśmy jednak taką decyzję, bo chcemy, by rodzice z dziećmi korzystali z autobusów, tramwajów i metra.
Jeśli chodzi o kwestię taryfową, obserwujemy decyzje innych miast, takich jak Poznań, Wrocław czy Bielsko-Biała. Na razie nie planujemy podwyżek cen biletów. Decyzja należy oczywiście do władz miasta, jednak nie sugerujemy im takich rozwiązań, ani nie pracujemy nad ich przygotowaniem. W mojej ocenie nie tędy droga. Musimy czekać na zakończenie akcji szczepienia, a następnie pracować nad odzyskaniem pasażerów. Ewentualne wzrost cen biletów w sytuacji, gdy z naszych usług i tak korzysta bardzo mała liczba pasażerów, w naszej ocenie raczej nie przyniosłaby efektu skali i zwiększenia wpływów do budżetu. Warszawa robi dużo, by wspierać warszawiaków. Rynek pracy jest trudny, w wielu branżach ludzie nie mają zatrudnienia. Również z tego powodu podwyżka cen biletów byłaby niewskazana.
Czy dalsze zmiany w transporcie zbiorowym będą zależały od tego, jak będzie się rozwijała sytuacja w edukacji?
Z pewnością. W szczycie porannym i popołudniowym uczniowie i studenci stanowili dużą grupę naszych pasażerów. Powrót pozostałych klas szkół podstawowych, szkół średnich czy uczelni do zajęć stacjonarnych na pewno spowoduje przywracanie kolejnych kursów.
Czy do ZTM docierają sygnały o tym, że pasażerowie rezygnują z komunikacji publicznej ze strachu przed zakażeniem?Należy podkreślić, że nie ma żadnych doniesień o przypadkach zarażenia koronawirusem w środkach komunikacji miejskiej. W ostatnim czasie obserwujemy jednak w mieście zwiększony ruch transportu indywidualnego. Sprzyjają temu, niestety, także zimowe warunki pogodowe. Rolą naszą i innych samorządów oraz organizacji wspierających transport zbiorowy jest zachęcanie do korzystania z niego z powodów ekologicznych. Drugim argumentem jest argument finansowy: bilet 30-dniowy za 98 zł dla warszawiaka lub za 110 zł dla osoby spoza Warszawy to koszt znacznie niższy od kosztów przemieszczania się własnym samochodem.
Czy nie należałoby pomyśleć o przeprowadzeniu badań na temat bezpieczeństwa epidemiologicznego w środkach transportu zbiorowego?Oczywiście. Niestety, instytucje państwowe odpowiedzialne za zwalczanie epidemii nie przeprowadziły takich analiz, zresztą nie ma wiarygodnych informacji o zakażeniach także w innych branżach. Uważam, że powinno się szybko zacząć przygotowywać takie badania. Nasi pracownicy funkcjonują przecież normalnie, wielu z nich dojeżdża do pracy również komunikacją miejską. Oczywiście zdarzały się wśród nich przypadki zakażeń, ale analizujemy ich wzajemne kontakty – i nie zdarzyło się, by któryś z nich został zainfekowany w pracy.
To znaczy, że nie potwierdza się, by kierowcy i motorniczowie byli grupą szczególnego ryzyka?Nie. Był moment, w którym w spółkach miejskich – a więc tych, w których zatrudnienie jest największe (same Miejskie Zakłady Autobusowe zatrudniają ponad 4000 kierowców) – mieliśmy 80-90 osób dziennie wyłączonych z pracy z powodu kontaktu z osobą chorą. Nie były to jednak przypadki zakażeń podczas wykonywania pracy w taborze. Również nasi kontrolerzy biletów przez cały czas pracują – i nie było przypadku, by kontroler zaraził się od innego pracownika komunikacji. Myślę, że powinniśmy pokazywać, że transport zbiorowy jest bezpieczny – tym bardziej, że przemieszczamy się w nim średnio ok. 40-50 minut, a więc czas przebywania w pojeździe jest niewielki w porównaniu do pociągu, samolotu czy galerii handlowej. Potrzebujemy jednak potwierdzenia naukowego – i na pewno będziemy się o nie starali.
Czy ZTM planuje po zakończeniu pandemii akcję zachęcającą do korzystania z komunikacji publicznej?Tak. Rozpoczęliśmy burzę mózgów na ten temat. Jak już wspomniałam, chcemy skoncentrować się na kwestii ekologii. Ważne są też kwestie bezpieczeństwa oraz finansowe.
Jakie jeszcze wyzwania stoją przed ZTM w bieżącym roku?Przede wszystkim – dokończenie budowy nowych odcinków II linii metra. Planujemy też uruchomić w połowie roku nowy odcinek trasy tramwajowej do Winnicy. Będziemy też kontynuować prace nad przystosowaniem infrastruktury do potrzeb osób o ograniczonej mobilności, remonty przystanków oraz wymianę wiat. Część wiat, które stały na obecnie nieobsługiwanych przystankach, przenieśliśmy w ubiegłym roku tam, gdzie wnioskowali o to mieszkańcy – w tym roku będziemy nadal prowadzić tę akcję. Oczywiście będziemy też robić wszystko, by zachęcać do korzystania z komunikacji miejskiej, a także z parkingów „Parkuj i Jedź”, które w czasie epidemii nie są w pełni wykorzystywane. Wraz z ZDM pracujemy nad aplikacją mobilną, informującą o dostępności miejsc parkingowych w całym mieście, również na parkingach komercyjnych. Mamy wiele planów i wyzwań.