Mniejsza liczba taboru niezbędnego do obsługi tras i elastyczność pozwalająca pasażerom dopasować transport do swoich potrzeb to główne zalety systemów transportu „na żądanie”. Choć polskie prawo nie przewiduje takiej kategorii przewozów, linie tego typu funkcjonują z powodzeniem, a zdaniem Mikołaja Kwiatkowskiego z firmy Trapeze mogą pozwolić rozwiązać problemy komunikacyjne w kolejnych miastach i wsiach.
– Mamy dziś ITS i dynamiczną informację pasażerską, rozwiązania Park and Ride i nowoczesne systemy biletowe, ale mamy też mnóstwo problemów. Oferty są niedopasowane do potrzeb pasażerów, mamy także otoczenie polityczne i legislację, która nie ułatwia nam zadania – mówił podczas Kongresu Transportu Publicznego i Inteligentnego Miasta Mikołaj Kwiatkowski z Trapeze Poland. Wskazywał też na nadmiar pojazdów w miastach i niedobory kadrowe odczuwane przez przedsiębiorstwa transportowe.
Mimo nieprzyjaznej legislacji tele-busy funkcjonują w Krakowie i SzczecinieWśród wyzwań, z jakimi boryka się branża, wymienił on również wykluczenie transportowe osób starszych czy zamieszkujących obszary wiejskie. Zwrócił przy tym uwagę, że odsetek pojazdów, w tym jednośladów, na wsiach jest bardzo duży. – Można więc mówić także o wykluczeniu transportu [zbiorowego]. Ten, kto ma taką możliwość, będzie korzystał z własnego środka komunikacji, zamiast czekać nawet kilka godzin na PKS, który [w efekcie] „wozi powietrze” i jest nierentowny, a w konsekwencji zostaje zlikwidowany – ocenił.
Rozwiązaniem wielu z wymienionych powyżej problemów miałby być zdaniem prelegenta tzw. transport na żądanie. – Nasz ustawodawca takiej formy niestety nie przewiduje – podkreślił przy tym przedstawiciel Trapeze. – Tym niemniej takie rozwiązania działają w Szczecinie i w
Krakowie, więc da się wprowadzić je w życie – dodał.
Na przedmieściach, ale także w ścisłym centrum Przekonywał on, że w sytuacjach, w których klasyczna obsługa terenu nie przynosiłaby oczekiwanych rezultatów, bo większość podróżnych wybrałaby z uwagi na mnogość przesiadek czy częstotliwość kursów indywidualny środek transportu, usługa „na żądanie” może doprowadzić do większego zainteresowania podróżnych, ale i oszczędności po stronie operatora. Do obsługi potrzeba wówczas bowiem mniejszej liczby autobusów. Dodał, że choć prawo wymaga wskazywania trasy linii komunikacyjnej i godzin planowanych odjazdów, możliwe jest określenie, że przejazd odbywa się tylko wówczas, gdy dokonana jest jego rezerwacja.
Według Mikołaja Kwiatkowskiego model ten sprawdza się np. na obszarach podmiejskich (linia miejska może dojeżdżać do granic miasta według standardowego rozkładu, a następnie wjeżdżać do sąsiedniej wsi, jeśli pojawiło się zgłoszenie), ale także w centrach miast. Jeśli zostałyby w nich wytyczone strefy zeroemisyjne, przewozy można realizować choćby małym pojazdem elektrycznym – meleksem. – Taki bardzo ładnie zabudowany pojazd wykorzystywany jest w Środzie Śląskiej – mówił przedstawiciel Trapeze.
Transport indywidualny może stać się nieco bardziej zbiorowyDodał on, że usługi „na żądanie” mogą być wykorzystywane również w ramach systemów przewozów osób niepełnosprawnych, jakie organizują samorządy. Wskazywał również na możliwość wyjścia poza klasyczne rozumienie pojęcia transportu zbiorowego i uruchomienia przewozów na zasadzie carpoolingu czy vanpoolingu. – Możemy również dowozić w tym formacie pasażerów do kolei – uznał przedstawiciel Trapeze.