W Bydgoszczy drugi dzień trwa protest pracowników Miejskich Zakładów Komunikacyjnych, którzy domagają się podwyżek oraz zmiany kierownictwa MZK. Komunikacja miejska funkcjonuje z dużymi zmianami, tramwaje i autobusy zostały zastąpione przez zupełnie nowe, tymczasowe autobusowe linie zastępcze.
Wczoraj
informowaliśmy o rozpoczętym właśnie proteście pracowników MZK Bydgoszcz, którzy nie podjęli pracy, domagając się podwyżek oraz zmiany kierownictwa MZK. Na ulice miasta nie wyjechały wszystkie linie tramwajowe, a także większość autobusowych. Protest trwa dalej, a szans na jego szybkie zakończenie nie widać.
Prezydent podsumowuje spotkanie z protestującymi
Z pracownikami MZK spotkał się wczoraj prezydent Bydgoszczy, Rafał Bruski, który
podsumował spotkanie na swoim facebooku. Bruski odniósł się do postulatów protestujących i napisał, że miasta aktualnie nie stać na podwyżki dla pracowników. Prezydent odniósł się także do komunikatów miasta oraz organizatora przewozów, a więc Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej w Bydgoszczy mówiąc o nielegalności strajku. Bruski wyjaśnił, iż nie odmawia prawa do strajku i przypomniał, że pracowników obowiązują określone przepisy o wejściu w spór zbiorowy, których pracownicy MZK nie rozpoczęli.
“W dużych zakładach załoga wchodzi w spór zbiorowy, toczą się mediacje, są określone procedury. To normalne mechanizmy wynikające z prawa. Jednak jeśli pracownicy któregoś dnia stwierdzają, że nie będą wozić mieszkańców, bo chcą o 1000 zł miesięcznie więcej, to w mojej ocenie rozmawiamy o buncie i łamaniu prawa. Każdy dzień odmowy pracy w MZK kosztuje spółkę 400 tys. zł. Pracownicy sami szkodzą firmie, w której pracują” – napisał Rafał Bruski.
Rafał Bruski: Bydgoszcz nie ma 10 milionów złotych na pokrycie oczekiwań pracowników
Prezydent Bydgoszczy podał także kwotę, jaka jest potrzebna by zrealizować postulaty protestujących. Mowa jest więc o 10 milionach złotych, których, zdaniem prezydenta Bruskiego, Bydgoszcz nie ma.
“Jeśli pracownicy MZK uważają, że łamiąc prawo i stawiając nas wszystkich pod ścianą, osiągną swoje cele, to tak się nie stanie, bo działają na szkodę Was, mieszkańców. Zawsze jestem otwarty do rozmowy. Niestety, przed dzisiejszą akcją, pracownicy MZK nie myśleli o konsekwencjach dla mieszkańców. Nie weszli w formalny spór zbiorowy z pracodawcą. Oczekują podwyżek, które kosztowałyby miliony, w najgorszym dla miasta czasie i mimo tego, że dziś MZK jest droższy od prywatnej spółki. Nie zgadzam się na scenariusz szantażu i branie mieszkańców jako zakładników” – zakończył swój wpis prezydent.
Ratunkowy schemat komunikacyjny i rower jako alternatywa
W celu minimalizacji utrudnień wynikających z protestów, od soboty uruchomiono zupełnie nowe autobusowe linie zastępcze, kursujące w zastępstwie standardowych linii tramwajowych i autobusowych. Pełny wykaz zmian i aktualne rozkłady
można znaleźć w tym miejscu. Sytuacja zmusiła miasto do tymczasowego zawieszenia komunikacji w rejonach: Myślęcinka i Podkowy, Portu Lotniczego, os. Zawisza, osiedla Eskulapa, ul. Cmentarnej, ul. Kamiennej oraz wszystkich linii międzygminnych;
ZDMiKP zachęca też mieszkańców Bydgoszczy do przesiadki na rower aglomeracyjny. W tym celu do odwołania wydłużono czas bezpłatnego przejazdu miejskimi jednośladami. Teraz możemy korzystać z nich bez opłat przez godzinę. Wcześniej ten czas wynosił tylko 20 minut.
Mały sukces protestujących
Protestujący odnieśli już pierwszy sukces, ponieważ,
jak poinformował Polsat News, powołując się na komunikat biura prasowego miasta, w najbliższy poniedziałek rezygnację z pełnionej funkcji ma złożyć prezes MZK, Andrzej Wadyński.