Mieszkańcy Grochowa czy Gocławka mieliby fragment swojej własnej przestrzeni przetworzonej w postaci muralu na stacji metra. Moje projekty murali zawsze dotyczą najbliższego otoczenia, zależy mi na tym, żeby lokalna społeczność otrzymała coś co jej dotyczy i co trafnie wpisuje się w kontekst – mówi Tytus Brzozowski.
Agata Koczowska, Transport Publiczny: Sztuka coraz częściej wychodzi na ulicę i w plener. Na płoty, na mury, jako elementy wystaw i małej architektury. Jaka jest jej rola, a jak by Pan widział jej rolę i znaczenie w przestrzeni miejskiej?
Tytus Brzozowski: Obcowanie ze sztuką to przyjemność. Świetnie, jeśli mamy do niej dostęp w codziennym życiu. Kultura jest elementem, który nas buduje i kształtuje, również w przestrzeni miejskiej może odgrywać ważną rolę. Dobry street art pomaga oswoić przestrzeń, może stać się wizytówką miejsca, punktem rozpoznawczym, miejscem spotkań, atrakcją turystyczną, może pełnić rolę w dyskursie społecznym, zabierając głos w ważnych dla społeczności sprawach, może upamiętniać istotne dla nas wydarzenia bądź osoby. Z pewnością budzi zainteresowanie i nie jest to rzecz obojętna. Jestem architektem i zawsze zaskakuje mnie, że ciekawy mural budzi dużo większe zainteresowanie niż nowy budynek, którego zaprojektowanie i wykonanie wiązało się ze znacznie większym wysiłkiem.
Czy należy i jak dobrze wplatać sztukę w infrastrukturę transportową?
Sztuka korzystnie wpływa każdy rodzaj przestrzeni, oczywiście warto wykorzystać jej elementy również przy okazji infrastruktury transportowej, pamiętając oczywiście o umiarze i zdrowym rozsądku. Każde wydarzenie artystyczne zwraca uwagę i porusza, jeśli pozostaje czymś wyjątkowym i szczególnym. Jako ciekawy przykład przychodzą mi do głowy rozwiązania z Finlandii, gdzie przeprowadzono serię konkursów na ciekawe obiekty wzdłuż autostrad mające urozmaicić monotonny krajobraz i pobudzić znużonych kierowców. Powstały np. ekstrawaganckie słupy wysokiego napięcia czy oświetlone różnymi kolorami fragmenty tuneli. Wyobrażam sobie, że dobrym pomysłem mogłyby być formy przestrzenne lub murale znajdujące się w bezpośrednim sąsiedztwie dworców kolejowych jako elementy urozmaicające podróż lub pomagające zorientować się w którym miejscu jesteśmy.
Co się dzieje, kiedy sztuka spotyka się z komercją, jest tworzona na zamówienie podmiotów publicznych lub prywatnych? Czy to dalej sztuka? Kim wtedy jest artysta i jak zachować wolność artystyczną i pogodzić ją ze zobowiązaniami wobec zamawiającego?
Sztuka w przestrzeni miejskiej zazwyczaj jest dość droga. Zrealizowanie i utrzymanie palmy na rondzie De Gaulle'a, tęczy przy placu Zbawiciela czy namalowanie muralu na ślepej ścianie kamienicy wymaga dużego wysiłku i nakładów. Potrzebny jest ktoś, kto zapewni miejsce na placu lub ścianę, opłaci rusztowania, farby itp. Mój największy mural ma 650m2 powierzchni i 60m wysokości, przy wykonaniu projektu pracowało 10 osób przez pięć tygodni. Nie są to rzeczy, które może robić artysta sam dla siebie. Nie widzę jednak powodu, żeby w sytuacji, gdy firma lub samorząd płaci za powstanie dzieła, odbierać mu rangę sztuki. W swojej pracy rzadko spotykam się z naciskami dotyczącymi treści, które mają pojawić się w moich projektach. Zamawiający znają mój styl, jeśli do mnie przychodzą, to po to, by dostać to, czym się zajmuję.
Jak łączyć sztukę nowoczesną z historią, żeby uniknąć patosu, a zachować przekaz? Jak Pan używa historii w swoich pracach?Główną bohaterką moich prac jest Warszawa, czyli miasto o niezwykle burzliwej historii, które ulegało wielkim przemianom w ciągu ostatniego stulecia. W swoich pracach przedstawiam różne elementy, z wielu fragmentów miasta, ale też z różnych momentów historii – te istniejące i te, których już nie ma, a odgrywały niegdyś ważną rolę. Łączę to wszystko ze sobą, tworząc nowe krainy, które mimo tego, że są baśniowe to ciągle pozostają nasze i lokalne. Przy okazji prelekcji, które urządzam na salach kinowych, rozbieram moje obrazy na kawałki, pokazując ważne dla miasta budynki, staram się zachęcić do zastanowienia, jaka Warszawa była kiedyś i jaka jest dzisiaj.
mat. Tytus Brzozowski
Jakie systemy metra ogólnie – pod względem estetycznym – najbardziej się Panu podobają?Lubię niemieckie linie metra, szczególnie zainteresowała mnie stacja w Hamburgu w Hafen City, gdzie dużą rolę odgrywają kolory oświetlenia. Wrażenie zrobiło na mnie również metro moskiewskie ze względu na swój rozmach.
Czy zna Pan metro sztokholmskie? Jak się Panu podoba taka wizja metra i co Pan myśli o takim połączeniu przestrzeni użyteczności publicznej ze sztuką?
Wielkie pomalowane w kolorowe wzory jaskinie są słynne na całym świecie i stały się głośnym wydarzeniem. Zdjęcia tych realizacji przetoczyły się przez Internet jak burza, co tylko potwierdza, że sztuka w przestrzeni miejskiej budzi wielkie zainteresowanie i potrafi stworzyć coś szczególnego oraz szeroko rozpoznawalnego, a nawet stać się samoistnym landmarkiem, celem podróży.
Co Pan myśli o obecnych stacjach metra, tych z pierwszej i tych z drugiej linii metra? Gdyby miał taką możliwość, co by tam dołożył, zmienił?Wielkim walorem pierwszego odcinka pierwszej linii metra jest jego spójność. W kolejnych stacjach projektowanych w tym samym czasie zachowano ład stylistyczny, co daje poczucie harmonii i spokoju. Mimo tego, że wzornictwo użyte w tamtych czasach zdążyło się już zdezaktualizować, to stacje te są ciekawym przykładem swoich czasów, mam do nich duży sentyment. Zaprojektowana z rozmachem druga linia wydała mi się momentami nieco zbyt angażująca, miałem poczucie, że użyto przy projektowaniu za dużo materiałów i rozwiązań. Może to również element mówiący o czasach, w których metro było budowane? Bardzo lubię oprawę schodów ruchomych prowadzących na powierzchnię wykończoną mlecznym szkłem, to bardzo ciekawa przestrzeń. Żałuję, że w całym mieście nie udało się przyjąć ujednoliconego sposobu projektowania wiat wejściowych.
Wiemy, że miał Pan tworzyć prace na warszawskiej linii metra. Proszę powiedzieć parę słów o tym – co Pan o tym myśli, jak ten temat się rozwinął, czy miał Pan już jakieś wstępne pomysły czy inspiracje związane z takim projektem?Zostałem zaproszony przez Konsorcjum Biuro Projektów Metroprojekt i Politechniki Warszawskiej, która jest moją alma mater, do przygotowania serii murali, które mogłyby znaleźć się na planowanym odcinku trzeciej linii metra. Moje projekty murali zawsze dotyczą najbliższego otoczenia, zależy mi na tym, żeby lokalna społeczność otrzymała coś, co jej dotyczy i co trafnie wpisuje się w kontekst. Przygotowując projekty dla kolejnych stacji metra, mógłbym zadbać o przedstawienie lokalnej atmosfery na każdej z nich. Mieszkańcy Grochowa czy Gocławka mieliby fragment swojej własnej przestrzeni przetworzonej w postaci muralu na stacji metra. Proces wyłonienia finalnego projektanta jeszcze się nie zakończył, mam gorącą nadzieję, że uda się zrealizować moją koncepcję sztuki miejskiej na stacjach.
Tytus Brzozowski jest akwarelistą i architektem, absolwentem Politechniki Warszawskiej, autorem murali i obrazów, w których jego ulubioną bohaterką jest Warszawa.
fot. Tytus Brzozowski