Minister cyfryzacji Marek Zagórski, minister infrastruktury Andrzej Adamczyk i Jamie Heywood, od niedawna szef europejskiej części Ubera, zapowiedzieli 26-milionową inwestycję w Krakowie. Polska ma stać się centrum zarządzania Uberem w tej części Europy. Oznacza to jednak raczej „miękkie” przeniesienie pieniędzy i miejsc pracy niż „twarde” inwestycje.
– Uber rozwinie w Krakowie centrum badawczo-rozwojowe, które odpowiada za projektowanie rowerów Jump i tworzenie aplikacji do ich obsługi – tłumaczyli we wtorek na konferencji prasowej ministrowie Zagórski i Adamczyk. – Poza tym 26 mln zł zostanie zainwestowanych w centrum usług biznesowych Ubera w Krakowie, a Warszawa stanie się hubem Ubera jeśli chodzi o obsługę usług Uber i UberX w Europie Centralnej, i w tym elemencie podwoi zatrudnienie. To trzy filary, które sprawią, że Uber w całości będzie się opierał na polskich programistach – wskazywali.
Nie samochody, a rowery…
W istocie jednak Uber, amerykański start-up, który stał się gigantem usług quasitaksówkowych, postanowił, że Polska będzie po prostu centrum dowodzenia usługami w Europie. Jednak, jak to bywa w przypadku start-upów, których wartość opiera się bardziej na giełdowej wycenie niż na realnej produkcji, nie oznacza to „twardych” inwestycji. We wspomnianym centrum usług biznesowych pracuje dziś ponad 300 osób i zatrudnionych zostanie 200 kolejnych, co wydaje się dość oczywiste, skoro firma chce rozwijać usługi w Europie. Osoby tam zatrudnione rozwiązują problemy pasażerów, kierowców, czy kłopoty technologiczne. Rozwój centrum zarządzania w Warszawie to zatrudnienie dodatkowych 30 osób.
Część związana z rowerami elektrycznymi wydaje się najciekawsza, choć akurat tu wartość dodana będzie… chyba najmniejsza w porównaniu ze stanem obecnym. Centrum inżynierskie Jumpa – firmy niedawno wchłoniętej przez Ubera – działa od 2014 r. Jump (a teraz Uber) nie kupuje gotowych rowerów, ale sam je projektuje, choć produkowane są u dostawców zewnętrznych. Polscy inżynierowie z Krakowa projektują rozwiązania nie tylko związane z rowerami, ale też z aplikacją do ich wypożyczania i jeżdżą do dostawców, kontrolując proces produkcji. Będą to robić dalej. Docelowo plan polega na tym, by zamawianie Ubera, wypożyczenie rowerów, hulajnóg, czy zamawianie jedzenia przez Uber Eats, działało w tej samej aplikacji.
Bo plan nowego kierownictwa firmy, w tym szefującego Europie Heywooda, zakłada, że biznes quasitaksówkowy ma przestać być filarem Ubera. Start-up ma tak rozwinąć inne usługi, że to one będą dominowały.
Tylko, że w tej kwestii szczegółów we wtorek poskąpiono. Jump, jako rowerowa gałąź Ubera, działa w około 20 miastach USA. To system bezstacyjny i elektryczny. W Europie funkcjonuje dopiero od jesieni i to pilotażowo w Berlinie. Na pytania, kiedy jump–bike'i trafią na ulice polskich miast i w jakiej liczbie, przedstawiciele firmy odpowiadali, „nie możemy powiedzieć”. Jump próbuje swoich sił również w kwestii hulajnóg, ale i tu Uber nie zdradził żadnych konkretów.
Rząd polubił Ubera?
Z wtorkowej konferencji wynika jednak, że Uber przestaje być „nielubiany” przez polski rząd, w szczególności ministra Adamczyka. Jeszcze w 2017 r. jego ministerstwo przygotowywało przepisy, które m.in. miały zobowiązać pośredników usług taksówkowych do posiadania licencji i umożliwiały blokowanie aplikacji nielicencjonowanych „uberów”. Minister Adamczyk nazywał to „wyrównywaniem szans” wszystkich uczestników rynku.
9 stycznia tego roku „Fakt” ujawnił list amerykańskiej ambasador w Polsce Georgette Mosbacher, która niebezpośrednio zagroziła zamrożeniem amerykańskich inwestycji w tym sektorze, jeśli Polska przyjęłaby przepisy w praktyce uniemożliwiające działalność Ubera w naszym kraju.
We wtorek na konferencji Adamczyk pytany o to, stanowczo zaprzeczył. Stwierdził, że nigdy nie było planów wprowadzenia ustawy, która utrudniłaby działalność jakiejś firmie. – W Polsce nie powstają projekty przeciwko tym, którzy chcą rozwijać biznes w oparciu o nowe technologie. W Polsce podstawą jest wolna konkurencja i mogę zapewnić, że naszym celem jest zapewnienie każdej firmie możliwości rozwoju w takich warunkach. Panie redaktorze, zmieńmy myślenie… – mówił.
Dodawał że polscy taksówkarze muszą przyzwyczaić się, że nowoczesne technologie stanowią dla nich konkurencję. W czasie konferencji przed budynkiem Ministerstwa Cyfryzacji trwała spontaniczna pikieta taksówkarzy.