Władze kalifornijskiego miasta postanowiły poradzić sobie z bezstacyjnymi systemami sharingu hulajnóg… tworząc coś w rodzaju stacji. Chodzi o specjalne miejsca przeznaczone do ich pozostawienia, wyznaczane na chodnikach i na ulicach.
Jeśli jednak pomyśleliście, że amerykanie zaczęli część przestrzeni dla samochodów przeznaczać dla innych form transportu, to jeszcze nie. Parkingi dla hulajnóg w pasie ulicy są wyznaczane tam, gdzie auta i tak nie miały wjazdu, np. w strefach zamkniętych przed skrzyżowaniami. Zresztą więcej jest tych wyznaczanych na chodniku. Komentatorzy zwracają uwagę, że te drugie są tańsze (kosztują po 200 dol.), bo wystarczy wymalowanie odpowiednich oznaczeń. Hulajnogowe parkingi na jezdni wymagają ustawienia barierek i są czterokrotnie droższe.
Santa Monica jest dla tematu hulajnogowego ważnym miejscem. To tu ma siedzibę start–up Bird, jeden z największych hulajnog–sharingów w USA. To tu, już w zeszłym roku, uruchomiono pilotażowy program hulajnogowy i to tu powstał problem
z masowym porzucaniem hulajnóg w miejscach publicznych.
Teraz hulajnogi mają być pozostawiane w specjalnie wyznaczonych miejscach, w których można zostawiać również wypożyczane rowery. Póki co wyznaczono w całym, stutysięcznym mieście, nieco ponad dwadzieścia parkingów (z czego kilka na jezdni). Docelowo, w kwietniu przyszłego roku, ma ich być około 100.
Miasto ma z hulajnogami kłopot, ale mieszkańcy chętnie z nich korzystają. Niestety, jak wynika ze statystyk, pojawienie się hulajnóg odbiło się na popularności miejskiego bike–sharingu Breeze. Porównanie liczby wypożyczeń z 2017 i 2018 r. wskazuje na trzydziestoprocentowy spadek. Średnio, tygodniowo w Santa Monica rowery Breeze wypożycza się 4–5 tys. razy.