Ustawa o Funduszu rozwoju przewozów autobusowych o charakterze użyteczności publicznej, czyli ta, z której 800 mln zł miało trafić na odbudowę połączeń autobusowych, miała, według zapowiedzi członków rządu, wejść w życie w maju. Na razie spadła z harmonogramu prac sejmowych, a w dwóch nowych wersjach projektu pojawiło się kilka zmian. M.in. na rok 2019 suma skurczyła się do 400 mln zł.
W zeszłym tygodniu na stornie sejmu zapowiadano zajęcie się propozycjami rządu w sprawie przewozów autobusowych na obecnym posiedzeniu. W harmonogramie obrad „ustawy pekaesowej jednak nie ma. Za to na stronach rządowych pojawiły się dwie kolejne wersje projektu ustawy – datowany na 3 kwietnia i na 8 kwietnia.
Ministerstwo projekt poprawia, bo ten pierwszy wzbudził sporo kontrowersji. W drugim projekcie (z 3 kwietnia) zaznaczono, że fundusz nie dotyczy przewozów komunikacji miejskiej. Początkowo wiele zastrzeżeń wzbudziło właśnie dopuszczenie miast do podziału środków na odbudowę połączeń autobusowych na prowincji.
Trzeci projekt (z 8 kwietnia) przynosi więcej zmian, przy czym wykluczenie z dopłat komunikacji miejskiej utrzymano. Po pierwsze, kwotę na dopłaty przewidzianą na rok 2019 zmniejszono z 800 mln zł do 400 mln zł, co wydaje się logiczne, skoro przepisy wejdą w życie najwcześniej w połowie roku. W kolejnych latach będzie to już po 800 mln zł. Po drugie część ceny usługi, którą poza rządową dopłatą ma obowiązek finansować samorząd, zmniejszono z 30 proc. do 10 proc., co pozwala biedniejszym samorządom na łatwiejsze włączenie się w dofinansowywanie usług.
Drobna różnica między pierwszym a obecnymi projektami, to definicja kluczowego pojęcia. Otóż pieniądze z funduszu (w pierwszych latach nie więcej niż 1 zł do wozokilometra, w kolejnych nie więcej niż 80 gr) przeznacza się na dopłatę do ceny usługi, co ustawa rozumie jako kwotę deficytu pojedynczej linii. Czyli to co przewoźnik traci na jeżdżeniu. Jednak w porównaniu do pierwszego projektu, gdzie „kwotę deficytu” określano jako rekompensatę pomniejszoną o rozsądny zysk przewoźnika, obecnie „kwota deficytu” to ujemny wynik finansowy na danej linii, nieuwzględniający rozsądnego zysku.
Warto zwrócić uwagę, że w myśl przepisów dofinansowanie (z projektu zniknęło słowo „rekompensata”) może dostać tylko ta linia, która dziś jest deficytowa, ale raczej nie więcej niż 1 zł na wozokilometrze, bo taka bardziej deficytowa, dalej nie pozostanie.
Ani w drugim, ani w trzecim projekcie nie zmieniono krytykowanego zapisu, że dopłaty będą przyznawane według kolejności składania wniosków.
Dodatkowo, prawdopodobnie by zmieścić się w jakichkolwiek rządowych obietnicach, skrócono pierwotne vacatio legis. Obecnie
ustawa ma wejść w życie w ciągu dwóch, a nie trzech miesięcy od dnia uchwalenia.