– Szpagat, w którym staliśmy przez lata jest nie do utrzymania. Nie poradzimy sobie ze smogiem, jeśli lobby węglowe dalej będzie sterować polityką energetyczną w Polsce – mówił podczas debaty na III Kongresie Czystego Powietrza Marek Józefiak z Greenpeace.
Podczas bardzo ogólnie zarysowanego tematu debaty plenarnej na III KCP („Działania w obszarze poprawy jakości powietrza. ewaluacja, wyzwania, co udało się osiągnąć") uczestnicy, reprezentujący rożne punkty widzenia w walce ze smogiem i jego efektami, w ciekawy sposób zarysowali główny problem. To samorządy próbują zmniejszyć nasze zasmogowienie, choć największe pieniądze są na szczeblu centralnym.
Jak bardzo jest źle w Polsce? – Często rodzice wracający do Polski z saksów skarżą się, że ich dzieci bardziej chorują – zwrócił uwagę pediatra i pulmonolog dr Wojciech Feleszko. – W zeszłym roku ze współpracownikami postanowiliśmy to zbadać. Przepytaliśmy 1,5 tys. rodziców dzieci o choroby w ciągu 12 tygodni. Okazało się, że w rejonach smogowych dzieci chorują w tym czasie 12-14 proc. częściej. A Polska jest „wdzięcznym" miejscem do takich badań, bo to kraj z dużym zróżnicowaniem zanieczyszczeń – zaznaczył.
Komu pieniądze– Trzeba więc z problemem walczyć. – To samorząd przejął odpowiedzialność za czyste powietrze, a rząd nie. Warszawa na początku kadencji Rafała Trzaskowskiego przeznaczyła 300 mln zł na likwidację kotłów węglowych. Zadeklarowaliśmy odejście od węgla do 2023 r. Ale zgadzam się, że smog nie zna granic. Robimy, co możemy, ale duża cześć zanieczyszczeń bierze się z sąsiednich gmin. A one mają zupełnie inne możliwości finansowe – mówiła Justyna Glusman, odpowiedzialna w warszawskim ratuszu właśnie za walkę ze smogiem.
– Program rządowy Czyste Powietrze nie tylko jest nieefektywny, on w praktyce nie istnieje w Warszawie. Żeby dostać 90 proc. dofinansowania na wymianę pieca w czteroosobowej rodzinie w Warszawie, rodzice musieliby zarabiać najwyżej 1,2 tys. zł. Żeby dostać 40 proc., nie mogliby zarabiać więcej niż 3 tys. zł. W stolicy to fikcja – grzmiała.
W podobnym tonie wypowiadała się posłanka KO Gabriela Lenartowicz. – Jeśli odpowiedzialność za czyste powietrze jest przerzucona na samorządy, co ma sens, to dajmy im narzędzia. Niech to samorządy dysponują pieniędzmi przeznaczonymi dla narodowego programu Czyste Powietrze – proponowała.
– Samymi pieniędzmi problemu się nie rozwiąże, bo konieczne są regulacje prawne – bronił się Piotr Woźny, szef NFOŚiGW i pełnomocnik rządu ds. programu Czyste Powietrze. – Warto mieć świadomość, że jeszcze w 2018 r. można było sobie zespawać sześć kawałków blachy i już miało się kocioł na paliwo stałe. Nie było żadnych norm. Teraz normy są, ale to cały czas dla nas coś nowego, czego się uczymy. Jeśli chcemy zakazywać palenia węglem, to rozmawiajmy też o tym, jak ci ludzie maja się grzać w zimie – zwracał uwagę.
– Chcielibyśmy, żeby program Czyste Powietrze dotyczył raczej osób mniej zarabiających. Bogatsi nie potrzebują dużego wsparcia, jeśli zmiany prawne skłonią ich do wymiany pieca – tłumaczył.
Elektromobilność nie taka sexy?
– To organizacje pozarządowe zaczęły mówić o problemie smogu. Powiem nieskromnie, że to dzięki temu jesteśmy tu, w zupełnie innym miejscu niż np. w 2013 czy 2015 r. - chwalił Piotr Siergiej, szef Polskiego Alarmu Smogowego, pytany o rolę NGO'sów w walce ze smogiem. - Ale to nie koniec. Jeśli nie będziemy lobbowali, "popychali" to te zmiany utkną. Mamy 11 uchwał antysmogowych, w tym na Mazowszu i jeśli sprawdzimy jak są wykonywane... W Małopolsce, która jest liderem zmian, wymieniono do tej pory raptem 14 proc. "kopciuchów" - martwił się.
– Z drugiej strony, jesteśmy słuchani. Krakowski zakaz spalania węglem powoli rozlewa się po Polsce. Ta dzisiejsza deklaracja Warszawy i samorządu województwa o planowanym zakazie spalania paliw stałych, to naprawdę duża rzecz, choć może nie wszyscy zdają sobie sprawę jaka to zmiana - dodał.
– Ponad połowa zanieczyszczeń w Polsce to niska emisja. To nie te największe miasta są najbardziej zasmogowione, ale te mniejsze. Z drugiej strony w Warszawie najważniejsza jest emisja liniowa - sprowadził rozmowę na tory transportowe wiceprezes ZDG TOR Adrian Furgalski. - Elektromobilność, może poza autobusami, nie wzbudza mojego entuzjazmu. Prąd do aut to przecież wciąż efekt spalania węgla, a to co wylatuje z rury to niewielki element smogu. Dużo ważniejsze jest to, co wzbija się w czasie jazdy, niezależnie czy auto jest spalinowe, czy elektryczne.
– Problemem, głośnym w poprzednim roku, jest jednak dojazd do miast. Sprawienie, by te wszystkie samochody nie jechały do centrów. Odbudowa kolei jest czasochłonna. Połączenia autobusowe odbudować szybciej, ale nie wystarczy sypnąć pieniędzmi. Warto wskazać jednego gospodarza transportu publicznego, moim zdaniem to powinno być województwo i zwiększyć finansowanie samorządu. Gdy organizowaliśmy koleje regionalne i podniesiono udział województwa w podatkach, udało się koleje odbudować - zaproponował.
Bez węgla
– Szpagat w którym staliśmy przez lata jest nie do utrzymania - zaapelował Marek Józefiak z Greenpeace. - Nie poradzimy sobie ze smogiem jeśli lobby węglowe dalej będzie sterować polityką energetyczną w Polsce. Rozumiem polityków, którym przez lata interes branży węglowej był tożsamy z interesem społecznym. Ale dziś juz wiemy, że one niestety są rozbieżne. Tak jak mówił Adrian Furgalski, nie będziemy mieć czystego transportu jeśli elektryczne pojazdy bedą zasilane węglem.
– Nasza rolę widzimy w nadawaniu odwagi osobom, które idą w dobra stronę. Jeszcze dwa lata temu nie było w ogóle mowy w debacie publicznej o czymś takim jak "Polska bez węgla". Dziś Robert Biedroń mówi o perspektywie 2035 r., Platforma Obywatelska mówi o dacie 2040 r. Tyle że to i tak za długo. Według PAN tą datą powinno być 2030 r.