Najwygodniej jest być pasażerem ze smartfonem we Wrocławiu. Tam, na czterech calach ekranu, można zobaczyć gdzie jest konkretny autobus i zobaczyć, czy jedzie w naszą stronę, czy może właśnie nam ucieka. Udostępnienie informacji często powoduje, że pasażerowie sami potrafią stworzyć kanał informacji, bardziej funkcjonalnej i wygodniejszej niż ta, którą zapewniają urzędnicy.
Niedawno
opisywaliśmy projekt niemieckiej firmy HaCon, która w autobusach jednego z przewoźników regionalnych instaluje GPS i oferuje pasażerom, za pośrednictwem mobilnej aplikacji, podgląd, gdzie w danym momencie znajduje się konkretny autobus. Usługa działa na terenie całych Niemiec, a pasażer ma jednocześnie dostęp do rozkładów, informacji o spóźnieniach, przesiadkach, etc.
Wrocław w aplikacjiW Polsce też działają podobne usługi. Najwygodniej mają pasażerowie we Wrocławiu, którzy mogą skorzystać z aplikacji BusLive, dostępnej na Androida i iPhone’a. „Bez tej aplikacji podróżowanie wrocławskim MPK to byłby koszmar. Polecam!” napisał jeden z użytkowników w komentarzach pod stroną umożliwiającą pobranie programu.
BusLive daje pasażerowi podstawową funkcję, której pozbawione są inne aplikacje komunikacyjne, a ma ją wspomniana aplikacja z Niemiec – możliwość podglądu na żywo, gdzie znajduje się konkretny autobus. Choć menu nie jest zbyt intuicyjne, to opcje w nim zawarte, są bardzo przydatne. Możemy więc na mapie Google zobaczyć jak daleko od przystanku na którym stoimy jest autobus, na który czekamy. Aplikacja a pozwala albo na śledzenie konkretnej linii, albo przystanku, albo konkretnego obszaru. Rzecz jasna mamy też dostęp do aktualnych rozkładów jazdy.
Dużą zaletą BusLive jest też jego kompletność. W telefonie sprawdzimy autobusy, tramwaje, postoje taksówek, aplikacja wskaże nam miejsca w których stoją stacje roweru miejskiego. Pokaże też autobusy linii podmiejskich i niektórych prywatnych. Użytkownicy zwracają uwagę, że do pełni szczęścia brakowałoby tylko informacji o natężeniu ruchu, ale aplikacja co jakiś czas jest aktualizowana, wiec może i taka opcja się pojawi.
BusLive, podobnie jak inne wrocławskie aplikacje, np. Lokomo (w tym przypadku ciekawą możliwością jest stworzenie własnej trasy, którą można sprawdzić jednym przyciskiem), działają korzystając z danych z wrocławskiego ITS zbudowanego za pieniądze unijne i w związku z tym udostępnianego przez wrocławskie MPK. Miejskie przedsiębiorstwo też stworzyło własną aplikację, ale ta nie przypadła pasażerom do gustu równie mocno, co stworzone przez niezależnych programistów.
Mój Autobus w ŚwierklańcuW podobny sposób można śledzić autobusy za pośrednictwem strony internetowej Zarządu Transportu Miejskiego w Lublinie. Tam, wybierając konkretną linię autobusową lub trolejbusową i kierunek, zobaczymy poruszające się po mapie znaczki symbolizujące pojazdy, ze wskazaniem o ile się spóźniają, ewentualnie o ile wyprzedzają rozkład. Tyle, że na raz możemy śledzić tylko jedną linię, co nieco utrudnia zaplanowanie przesiadek.
myBusSmartfonowym rozszerzeniem lubelskiego podglądu jest aplikacja myBus, która tekstowo poinformuje nas ile czasu będziemy czekać na autobus, co i za jaki czas przyjedzie na przystanek na którym stoimy, a na mapie możemy zobaczyć gdzie znajdują się przystanki, gdzie są pojazdy wskazanych przez nas linii, w którym kierunku jadą i ile wynosi ich spóźnienie, a także stopień natężenia ruchu na głównych ulicach zaznaczony kolorami od zielonego, do ciemnoczerwonego. Minus jaki rzuca się w oczy, to konieczność śledzenia albo jednej linii (wtedy mamy podświetlone wszystkie przystanki), albo kilku, ale wtedy widzimy tylko pojazdy, bez zaznaczonych linii.
myBus, w wersji zarówno smartfonowej, jak i internetowej, jest bardziej powszechny, bo poza Lublinem obejmuje jeszcze kilkanaście innych miast w Polsce, w tym Gdańsk (tam uruchomiono go już dwa lata temu, ten lubelski działa od zeszłego roku), Kielce, czy Biała Podlaska. Często są to miasta średniej wielkości i małe, jak Suwałki, Kraśnik czy Świerklaniec, których nie obejmuje chyba najpopularniejszy dziś program i aplikacja do planowania podróży, czyli jakdojade.pl (jego zaletą jest bardzo intuicyjna możliwość planowania podróży z uwzględnieniem wszystkich dostępnych przewoźników). Działa również w wersji offline. Minus aplikacji to fakt, że opiera się na danych od organizatorów transportu. Twórcy w każdym mieście współpracują z jednym z nich. Jeśli jest ich więcej i niektórzy nie przekazują danych, to w aplikacji ich nie ma.
Co widzi kontroler, może widzieć pasażerPrawdopodobnie jednak już niedługo w każdym miejscu w Polsce pasażerowie będą mieli możliwość łatwego sprawdzenia, gdzie znajduje się ich autobus, bo GPS w pojeździe komunikacji miejskiej zaczyna być standardem. W Aglomeracji Górnośląskiej na razie pozycje blisko tysiąca pojazdów śledzą na razie inżynierowie ruchu drogowego, w ramach planu wprowadzenia Śląskiej Karty Usług Publicznych. Sprawdzają jak bardzo się spóźniają. Nic nie stoi na przeszkodzie, by robili to sami pasażerowie.
Co więcej, podobne usługi nie muszą być nawet zapewniane przez publicznych przewoźników. Przykład Wrocławia pokazuje, że dzięki udostępnieniu danych prywatne firmy mogą to zrobić lepiej i tanio (wspomniane aplikacje są dostępne za darmo, zwykle za niewielką opłatą dostępne są wersje rozszerzone, w przypadku BusLive wersja Pro kosztuje 6 zł). Dzięki temu wygodną dla mieszkańców miasta usługę zapewnia ktoś inny.
A pomysłowość mieszkańców miasta, jeśli chodzi o ułatwianie życia pasażerom często znacznie przerasta to, co mogą wymyślić urzędnicy. Kolejny, choć kontrowersyjny pomysł z Wrocławia, to aplikacja MamKanara (użytkownicy sami zgłaszają aplikacji, że w danym autobusie spotkali kontrolera biletów, dzięki czemu informację o tym, wraz z przewidywanym „zasięgiem” kontrolera, dostają inni użytkownicy). Przedstawiciele wrocławskiego MPK uważają, że ułatwia podróżowanie „na gapę”. Jerzy Dobaczewski, dyrektor ZTM w Gdańsku (aplikacja działa też w Trójmieście i w Warszawie, choć tylko we Wrocławiu korzysta z bazy przystanków) przepytywany przez „Gazetę Wyborczą” przyznaje z kolei, że może być przydatna, bo jeśli ktoś zorientuje się, że czeka go spotkanie z kontrolerem, to pewnie skasuje bilet.
Mam KanaraNa świecie zresztą pomysły na ułatwianie życia pasażerom idą jeszcze dalej i wychodzą… poza smartfony. Niedawno pisaliśmy o firmie Transit Screen, która w USA
oferuje informację pasażerską w telewizorze, na ścianie klatki schodowej, a nawet… na chodniku. Bo telefon w ręce nie zawsze jest wygodny, np. w zimie, albo tam, gdzie mamy problem z doładowaniem baterii. Może niedługo w ogóle będzie niepotrzebny?
Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o urządzeniach mobilnych w komunikacji, to
seminarium organizowane przez TOR już 3 czerwca może być dla was.