Nierozwiązanym problemem warszawskiego metra pozostają śliskie, metalowe listwy prowadzące dla niewidomych. Miały ułatwić i umożliwić poruszane się osobom z dysfunkcjami wzroku, ale niestety – z uwagi na użyty materiał – okazały się niebezpieczne także dla pełnosprawnych pasażerów. Już niejednokrotnie dochodziło do uszkodzeń ciała, złamań itp. Wymiana wątpliwych rozwiązań nie znajduje się na liście priorytetów miasta.
Oznakowania dotykowe – w postaci guzków przy krawędziach peronu i schodów oraz listw prowadzących, wyznaczających wolną od przeszkód i bezpieczną drogę przejścia przez stację – zaczęto wdrażać po wypadku niewidomego, który w 2008 r. wpadł pod pociąg na stacji metra Centrum. Wówczas miasto zasłaniało się brakiem norm i przepisów, które regulowałyby zasady umieszczania oznaczeń. Zostały one ujęte dopiero w rozporządzeniu Ministra Infrastruktury z 2011 r.
I linię metra dostosowywano w dwóch etapach. Wpierw Metro Warszawskie rozpoczęło montaż metalowych guzków przed pasem bezpieczeństwa i znakowanie jaskrawą żółtą farbą (albo żółtymi kaflami) linii bezpieczeństwa i krawędzi peronu. Następnie Zarząd Transportu Miejskiego zajął się wyznaczaniem tzw. ścieżek prowadzących, wyznaczających drogę wolną od przeszkód od wejścia do peronu. Stacje II linii od razu były projektowane z nowymi oznakowaniami dotykowymi.
Niebezpieczne oznaczenia, które miały poprawić bezpieczeństwoNiestety, pomimo światowych przykładów i doświadczeń, w warszawskim metrze zdecydowano się na wątpliwe rozwiązania w postaci metalowych guzków i listew. Po pierwsze, okazały się one dość nietrwałe. Guzki często odpadają, a metalowe listwy odchodzą od posadzek. Po drugie, użyty materiał staje się niebezpiecznie śliski przy niekorzystnych warunkach atmosferycznych na powierzchni (mokre podeszwy butów). Dużym zagrożeniem są też oczywiście ostre, sterczące listwy.
Niejednokrotnie dochodziło już do wypadków, kończących się groźnymi upadkami czy złamaniami. – W bieżącym roku odnotowaliśmy zgłoszonych pisemnie 54 zdarzeń związanych z tym oznakowaniem [dane do połowy listopada – red.]. 24 to przypadki, w których dana osoba występuje o zadośćuczynienie/odszkodowanie lub zwrot kosztów za uszkodzone mienie (obrażenia ciała – 10 spraw, uszkodzenie mienia – 14 spraw) – przyznaje Anna Bartoń, rzeczniczka Metra Warszawskiego. Problem stał się na tyle istotny, że na nowszych stacjach II linii metra, otwieranych od 2019 r., zaprojektowano już inne, kamienne oznaczenia.
Problem dla urzędników znany, ale z niskim priorytetemO problemie, od kilku lat, wiedzą urzędnicy. Zasłaniają się jednak przepisami, zgodnością rozwiązań ze wspomnianym rozporządzeniem z 2011 r. i przywołują podobne rozwiązania na dworach kolejowych (np. Warszawa Śródmieście i Warszawa Centralna). – W czasie eksploatacji taki sposób oznakowania (mimo, że zgodny z przepisami i stosowany powszechnie, nie tylko w metrze) okazał się niedoskonały i ujawniły się pewne jego wady. Dlatego na stacjach metra linii M2 budowanych po odcinku centralnym według wytycznych ZTM są stosowane dotykowe znaki ostrzegawcze wykonane bezpośrednio w płytach podłogowych. Także w czasie remontów i przebudów na stacjach wybudowanych wcześniej, (np. jak ma to miejsce
na stacji Pole Mokotowskie przy okazji budowy wind), stosowane są płyty z gotowymi oznaczeniami – wyjaśnia Tomasz Kunert, rzecznik prasowy ZTM-u.
W kwietniu 2023 r. na stacjach I linii metra wizję lokalną – w zakresie elementów stalowych znaków ostrzegawczych – przeprowadził Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego. – W efekcie tych działań wykonano inwentaryzację i dokumentację dot. zastosowanych w posadzkach i schodach dotykowych znaków ostrzegawczych. WINB nakazał usunięcie nieodpowiedniego stanu technicznego elementów dotykowych znaków ostrzegawczych poprzez uzupełnienie brakujących elementów. Stwierdzone miejscowe ubytki odcinków listew prowadzących oraz grzybków zostaną w najbliższym czasie uzupełnione a w miejscach nadmiernego zużycia wymienione na nowe, trwalsze rozwiązania – mówi Kunert.
Kilka lat temu na stacji A1 Kabaty próbnie wprowadzono inaczej wykonane i wyprofilowane listwy, z nacięciami. Organizator transportu nie odpowiada jednak na pytanie, jakie wnioski płyną z tych testów. ZTM nie odpowiedział też na pytanie w jakiej perspektywie czasowej można spodziewać się oznaczeń. Najwyraźniej sumienia miejskich urzędników koi fakt, że rozwiązania są „zgodne z normami” – bez względu na to jak praktyczne by nie były i do ilu wypadków by nie doszło.