Warszawska spółka, która od kwietnia przejmie połowę kursów w Jastrzębiu–Zdroju i okolicach, szuka kierowców. Część z nich to zwalniani pracownicy PKM Jastrzębie, ale chętnych może być zbyt mało. Pomysł Warbusu to opłacenie kursu tym nowo przyjętym do pracy, którzy nie są kierowcami, ale pieniądze musieliby zwrócić w trakcie pracy.
O sytuacji w związku ze zmianami poinformował Międzygminny Związek Komunikacyjny Jastrzębie–Zdrój, który jest organizatorem transportu w tamtym rejonie. Ponad rok temu MZK Jastrzębie rozpisało przetarg na dziesięcioletnią obsługę linii. Dotychczasowy przewoźnik PKM Jastrzębie, należący zresztą w całości do MZK,
przegrał z warszawską spółką Warbus. Efektem było olbrzymie zamieszanie.
Współpraca konkurentówPKM–owi, bez linii groziło bankructwo i w efekcie utrata pracy przez 200 pracowników spółki. Na to nie chcieli się zgodzić urzędnicy w Jastrzębiu z nowo wybraną prezydent miasta Anną Hetman. W efekcie miasto zapowiedziało wystąpienie z MZK, a ponieważ MZK Jastrzębie–Zdrój bez stutysięcznego Jastrzębia–Zdroju, w którym odbywała się ponad połowa przewozów, traciło sens, upadek zajrzał w oczy związkowi komunikacyjnemu.
Ostatecznie
znaleziono kompromisowe wyjście, według którego MZK przetrwa, a Warbus połowę linii odda w obsługę PKM–owi jako podwykonawcy. W ten sposób PKM wciąż będzie miało gdzie jeździć, choć mimo wszystko będzie musiało ograniczyć zatrudnienie, a i Warbus nie straci kontraktu, a tak by się stało, gdyby zamawiający przestał istnieć. Konstrukcja jest niecodzienna, bo nie wiadomo jak PKM ma zarabiać na przewozach jako podwykonawca firmy, która w przetargu zaproponowała niższą cenę za wozokilometr, ale doraźnie żadna struktura nie upada i nie podlega likwidacji. Interes w takim rozwiązaniu ma też samo miasto, w którym funkcjonuje e–bilet, a na przystankach wiszą tablice informacyjne. System powstał za pieniądze unijne – w sumie kilkanaście milionów złotych – którymi zarządzało MZK. Gdyby związek upadł pieniądze najpewniej trzeba by było zwrócić.
MZK informuje, że PKM już zaczął ograniczanie zatrudnienia. 11 kierowców na umowie czasowej nie otrzyma propozycji jej przedłużenia. Kolejne 18 osób zostanie zwolnionych. Od miesięcy szefowie Warbusa deklarują, że przyjmą kierowców PKM do siebie, na warunkach nie gorszych niż mieli w poprzedniej firmie, ale póki co warszawska firma zatrudniła 21 kierowców z czego tylko połowa, to byli pracownicy PKM. Do 1 kwietnia, kiedy Warbus przejmie odpowiedzialność za linie (póki co przewozy wciąż, na podstawie tymczasowej umowy, realizuje PKM), musi znaleźć 45 kierowców.
Kierowco, zwróć za naukęSpółka chce więc szukać kierowców wśród tych, którzy do tej pory autobusów nie prowadzili. Ale koszty szkolenia planuje zrzucić na swoich przyszłych pracowników. – Zaproponujemy swoistą pożyczkę. Opłacimy kurs nauki jazdy, który dzisiaj kosztuje około 8 tys. zł, a pracownik zwracałby na przykład po 200 zł miesięcznie ze swoich zarobków. Uważam, że to uczciwa propozycja – tłumaczy szef Warbusa Kazimierz Kulig cytowany na stronie MZK Jastrzębie.
Do końca marca jest jeszcze trochę czasu. Rezerwa kierowców PKM jeśli chodzi o przechodzenie do Warbusa mimo warunków „nie gorszych” niż w PKM może też wynikać z tego, że w PKM nie były najlepsze. W połowie zeszłego roku lokalne media informowały o planowanym strajku kierowców, do którego ostatecznie nie doszło. Ale związkowcy wspominali wtedy o utracie premii i dodatków w ostatnich latach.
Wątpliwa jest też szybka realizacja, zapowiadanego w czasie kampanii wyborczej przez obecną prezydent miasta, projektu bezpłatnej komunikacji miejskiej w Jastrzębiu–Zdroju. Miasto co roku przekazuje do MZK ok. 12 mln zł. Urzędnicy uważają, że stać ich na stworzenie systemu bez biletów. Byłoby to wtedy największe polskie miasto z takim rozwiązaniem (w kilku większych miastach darmowa komunikacja działa w ograniczonym zakresie). Jednak przez ostatnie miesiące komunikacja w Jastrzębiu miała większe kłopoty i na dobrą sprawę nie wiadomo jak będzie funkcjonowała od kwietnia.