Kilka dni temu w Warszawie wystartował, mający liczyć docelowo 500 aut, system carsharingowy innogy go. Tego samego dnia media społecznościowe obiegło zdjęcie kilku pojazdów z… założoną przez Straż Miejską blokadą, co wzbudziło szereg komentarzy o „falstarcie”. Firma tłumaczy jednak, że sytuacja miała miejsce półtora tygodnia przed startem systemu, gdy… kręcono film promocyjny.
Sytuacja była o tyle niecodzienna, że car sharing, z racji istotnego wpływu na ograniczanie liczby aut, korzysta w mieście z licznych przywilejów. Może m.in. kursować po buspasach, a elektryczne bmw i3 parkują w strefie płatnego parkowania za darmo. Tymczasem auta przy placu Piłsudskiego skończyły z blokadą, w dodatku, jak podejrzewano, w dniu startu systemu.
„Cała sytuacja miała miejsce dziewięć dni przed oficjalnym uruchomieniem usługi innogy go” – tłumaczy nam mailowo Aleksandra Smolarska–Flis z biura prasowego Innogy. „Samochody ustawione zostały wówczas przy placu Piłsudskiego wyłącznie na krótki czas, w celu realizacji filmu promującego najnowszy projekt Innogy Polska – usługę car sharingu. Ekipa realizująca nagranie przyjęła i opłaciła mandat” – wyjaśnia. Zaznacza, że car sharingowe auta są lokowane tylko w miejscach do tego przeznaczonych.
Straż Miejska potwierdziła wydarzenie i przyznała, że kierowców ukarano mandatami za niezastosowanie się do obecnego w tamtym miejscu znaku drogowego. „Funkcjonariusz może zastosować pouczenie, nałożyć mandat karny w wysokości 100 złotych lub sporządzić wniosek do sądu o ukaranie. Niemniej decyzja o zastosowaniu jednego z wyżej wymienionych środków należy do strażnika podejmującego interwencję” – odpowiedziano nam w referacie prasowym SM w Warszawie.