Po zakończonym dialogu z branżą Tramwaje Warszawskie szykują się do ogłoszenia przetargu ramowego na zakup do 160 tramwajów. Zamówienie podstawowe ma obejmować 20 wozów. – Wynika to z ograniczonych środków w ramach KPO. Jest bardzo mało czasu, by z nich skorzystać, co oznacza, że w zasadzie musimy kupić tramwaje „z półki” – mówi Konrad Niklewicz, członek zarządu Tramwajów Warszawskich.
Pod koniec zeszłego roku Tramwaje Warszawskie
prowadziły wstępne konsultacje rynkowe poprzedzające przetarg ramowy na zakup do 160 tramwajów. – Cieszyły się dużym zainteresowaniem. Zgłosiło się kilka firm polskich i zagranicznych, m.in. Pesa, Stadler, Modertrans, Alstom, Skoda, Hyundai, CAF. Teraz przygotowujemy finalną specyfikację zamówienia, by w tym kwartale ogłosić przetarg na zakup do 160 tramwajów. Kupimy tramwaje o długości 31-33 m – zarówno w wersji w jednokieurnkowej, jak i dwukierunkowej – zapowiada Paweł Rzeszódko, dyrektor biura strategicznych inwestycji taborowych Tramwajów Warszawskich.
W zakresie podstawowym ma być 20 pojazdów jednokierunkowych. – Jest to związane z tym, że finansowanie z KPO na tramwaje jest ograniczone. Inne miasta też przygotowują postepowania, więc musimy określić racjonalną liczbę wozów. Gdyby w przyszłości się okazało, że są dodatkowe środki – europejskie, krajowe czy miejskie – to wówczas, mając już podpisany kontrakt, będziemy mogli dokupować kolejne sztuki – wyjaśnia Konrad Niklewicz, członek zarządu Tramwajów Warszawskich. Wykorzystanie całego zamówienia znacząco jednak poprawiłoby sytuację taborową. – Właściwie rozwiązalibyśmy problem wysokiej podłogi – przyznaje Niklewicz.
Tym razem nie będą to w 100% tramwaje szyte na miarę. – Jesteśmy w dialogu z ZTM i rozmawiamy o tym, jakie ewentualne zmiany moglibyśmy wprowadzić. Mamy bardzo mało czasu, by skorzystać ze środków KPO. To oznacza, że może w zasadzie kupić wyłącznie tabor „z półki”. Nie możemy zamówić tramwaju pod nasze potrzeby od A do Z – stworzenie koncepcji tramwaju od zera to ok. 30 miesięcy, musimy więc bazować na ofercie rynkowej. Ta nie zawsze odpowiada naszym dotychczasowym wymaganiom, dlatego też zastanawiamy się z czego moglibyśmy zrezygnować – mówi Konrad Niklewicz.
Od dawna dużo skarg pojawia się na małą liczbę siedzeń w warszawskich tramwajach. Na razie nie ma w tej sprawie rozstrzygającego postanowienia. – To w dużej mierze decyzja organizatora transportu. To on musi zaplanować tabor, by w najlepszym stopniu spełniał zapotrzebowanie na usługę transportową. To zawsze kompromis – większa liczba siedzeń, to mniejsza pojemność. Finał tej rozmowy jest przed nami – zaznacza Konrad Niklewicz.
Wiadomo na pewno, że Warszawa – w przeciwieństwie do kilku innych miast – nie będzie kupowała tramwajów dłuższych, np. 45-metrowych. – Nasza infrastruktura przystankowa nie jest przystosowana do obsługi tramwajów dłuższych niż 33 m. Będziemy się trzymać tego wymiaru – jest on optymalny dla potrzeb miasta – ucina temat Niklewicz.