Sejm minionej kadencji przyjął ustawę o związkach metropolitalnych, która – dzięki dodatkowej premii z podatku PIT – ma ułatwiać m.in. realizację zadań komunikacyjnych. Zastosowania dla przepisów nie widzi na razieWarszawa. – Wskazaliśmy sporo mankamentów z punktu widzenia warszawskiej aglomeracji. My się już teraz dogadujemy w zakresie komunikacji autobusowej – mówi Wiesław Witek, szef stołecznego Zarządu Transportu Miejskiego.
W myśl ustawy aglomeracje zamieszkałe przez co najmniej 500 tys. osób mogłyby utworzyć związki metropolitalne, które byłyby odpowiedzialne za usługi publiczne o charakterze istotnym dla całej aglomeracji (np. organizację komunikacji). Aby do tego doszło, 70% gmin na terenie przyszłej metropolii musiałyby wyrazić zgodę na powstanie związku, następnie decyzję musiałby zaakceptować rząd. Związek metropolitalny, oprócz składek płaconych przez samorządy w wysokości 4% planowanych wpływów z udziału w podatku dochodowym, uzyskiwałby z budżetu premię w postaci 5% wpływów z podatku PIT, jaki płacą mieszkańcy danego regionu.
Zapałem do utworzenia związku nie pała Warszawa. – Po pierwsze, na razie jest cisza (wciąż
nie ma rozporządzeń wykonawczych – red.). Po drugie, wskazaliśmy sporo mankamentów z punktu widzenia warszawskiej aglomeracji – mówi Wiesław Witek, dyrektor stołecznego Zarządu Transportu Miejskiego. – Z jednej strony ustawa zakładała ogromne dodatkowe środki, ale z drugiej strony, przewiduje, że (w celu utworzenia metropolii – red.) nagle zwrócimy się do około 40-50 gmin, które nie płacą w tej chwili na komunikację ani grosza. Te regulacje są idealne dla metropolii tego typu jak na Górnym Śląsku, gdzie równorzędność jest ewidentna – dodaje Witek.
Jakie zagrożenia widzi stolica? – W którymś momencie jeden głos może powiedzieć: dlaczego wydajecie1,5 mld zł na ostatni odcinek metra na Chrzanowie? Mówimy veto i koniec – mówi Wiesław Witek. Decyzje będą realizowane, jeśli zagłosuje za nimi większość jednostek terytorialnych oraz taka liczba gmin, że ich mieszkańcy stanowią większość ludności zamieszkałej na danym terenie. – Z jednej strony jest veto ilościowe związane z liczbą gmin, a Warszawa z kolei ma zawsze veto związane z liczbą mieszkańców. W którymś momencie mogłoby dość do całkowitego impasu – prognozuje Witek. Wątpliwości budzi jednak nie tylko sposób głosowania. – Metropolia to też planowanie przestrzenne. Trudno sobie wyobrazić, żeby np. Warszawa oddała w tej sprawie kompetencje – mówi Wiesław Witek.
Zdaniem Wiesława Witka świetnie sobie radzi z organizacją komunikacji autobusowej na terenie aglomeracji. – My się w tej kwestii dogadujemy. Warszawa w związku z porozumieniami, które ma aktualnie, organizuje przewozy w 30 okolicznych gminach. Pokazujemy, że to jest kierunek, który z całą pewnością trzeba trzymać – mówi Witek.
Tymczasem komunikacją pod egidą ZTM-u są zainteresowane kolejne gminy. – Mińsk puka do naszych drzwi, ale mówią nam, że dzisiaj jeszcze nie są gotowi finansowano na to, by korzystać z szyny, ale w ogóle bardzo chce, żeby ich w planach uwzględnić. My musimy to jakoś zaplanować, bo każde włączenie dodatkowej gminy to z naszego punktu widzenia to 60% kosztów, które ponosimy – wskazuje Wiesław Witek.