W ciągu Annopol - Żerań Wschodni oraz przystankach Cm. Prawosławny, P+R Połczyńska, a później w ciągu rondo Starzyńskiego - Żerań i na przystankach Staniewicka, Pożarowa, tramwaje nie zatrzymają się na niektórych przystankach, jeśli pasażerowie nie będą tego chcieli. To jedno z rozwiązań podpatrzonych za granicą, które ZTM wprowadzi w Warszawie.
O tym, że Adam Szuba, zajmujący się w ZTM organizacją przewozów zwrócił w Pradze uwagę na przystanki na żądanie,
pisaliśmy już kilka tygodni temu. Od nowego roku takie rozwiązanie zostanie zastosowane również w polskiej stolicy. W Czechach się sprawdza.
Jak to działa? – Pasażer stojący na przystanku nie musi machać ręką, wystarczy, że będzie stał. Pasażer jadący tramwajem będzie musiał zasygnalizować motorniczemu przyciskiem, że chce wysiąść – tłumaczy Szuba. – Omijać niektóre przystanki będą rzecz jasna te tramwaje, które mają w środku przyciski. Chodzi o to, by tramwaj nie zatrzymywał się tylko tam, gdzie na przystanku nikogo nie ma, a w środku nikt nie chce wysiąść.
Choć w ZTM przyznają, że trudno policzyć oszczędności na takim rozwiązaniu, to one istnieją. Po pierwsze tabor w mniejszym stopniu się zużywa, jeśli ogranicza się liczbę hamowań i rozruchów. Pasażerowie jadą szybciej. Ominiecie jednego przystanku pozwala zaoszczędzić mniej więcej minutę.
Szuba tłumaczył też, że nie jest problemem, że tramwaje będą się nawzajem blokować. Nawet jeśli ten, który ominie kilka przystanków spotka inny, który na każdym przystanku się zatrzymywał, to na pewno nie będzie spóźniony, a pasażerowie zyskają na czasie.
W Warszawie już funkcjonuje jeden przystanek tramwajowy na żądanie –
niedaleko pętli Metro Młociny. Podobne rozwiązanie jest szeroko stosowane m.in. na Górnym Śląsku i w Krakowie. Przystanek P+R Połczyńska, który ma być na żądanie, jest jednocześnie przystankiem okresowym, który działa od poniedziałku do piątku.