W czwartek 7 grudnia stołeczni radni mają zająć się projektem Strefy Czystego Transportu. Jej głównym celem jest ograniczenie szkodliwej emisji tlenków azotu, za którą odpowiada transport drogowy i której stężenie w Warszawie jest cyklicznie przekraczane.
– Konwent Rady Miasta zdecydował, że 7 grudnia będzie procedowany projekt Strefy Czystego Transportu jako pierwszy punkt obrad. Widać jakie są emocje. Widzimy, że jest sporo niedopowiedzeń, choć kwestia seniorów, mieszkańców strefy, niezamożnych itp. została przez nas zaadresowanae – przekonuje Michał Olszewski, wiceprezydent Warszawy. Więcej o procedowanym projekcie i założeniach strefy piszemy tutaj.
Jak wyjaśniają władze miasta, celem strefy jest przede wszystkim obniżenie emisji dwutlenku azotu. – Ruch drogowy ma wpływ na jakość powietrza. Widać to w każdym przypadku. Wystarczy spojrzeć właśnie na emisję NOx, która jest charakterystycznym parametrem dla transportu drogowego – mówi dr hab. inż. Artur Badyda z Wydziału Instalacji Budowlanych, Hydrotechniki i Inżynierii Środowiska Politechniki Warszawskiej. Przywołuje przykład stacji pomiarów przy al. Niepodległości, która od ok. 20 lat mierzy emisję komunikacyjną – regularnie wykazuje przekroczenia norm emisji tlenków azotu. – Jak popatrzymy na dobowy przekrój zmienności, to po stężeniu NOx dokładnie widać poziom ruchu. Mamy wyraźne wzrosty w porze szczytu porannego i popołudniowego, a jedynie wypłaszczenie widać w porze nocnej. O wpływie transportu drogowego świadczy dobrze też pandemia, kiedy mniejszy ruch przełożył się na znaczące spadki emisji tlenków azotu. Jak ktoś twierdzi, że w czasie pandemii nie było spadków NOx, to albo źle czyta dane, albo wciska nam kita – wskazuje Badyda.
Jak wyjaśnia Badyda, dwutlenek azotu to parametr charakterystyczny dla transportu drogowego, który odpowiada za ponad 30% stężenia NOx w Polsce. – W Warszawie udział NOx z transportu drogowego jest wyższy i wynosi k. 43%. Pyły PM 10 i 2.5 nie są charakterystyczne dla transportu drogowego – tu dominujący jest udział źródeł komunalno-bytowych, choć ich wpływ cyklicznie spada w ogólnym bilansie emisji. Obecnie udział emisji PM z transportu drogowego (ścieranie się opon, klocki hamulcowe) w Warszawie wynosi ok. 20% – wskazuje Artur Badyda.
Przekroczenia stężeń NOx mają wpływ na zdrowie. – To coś, co nie podlega negocjacjom. WHO i wszystkie poważne organizacje lekarzy zajmujące się zdrowiem oddechowym mówią jednym głosem: zanieczyszczenia komunikacyjne wpływają niekorzystnie na stan układu oddechowego, zwiększa częstotliwość infekcji. Zwłaszcza u dzieci – które szybciej oddychają, pobierają powietrze z niższego pułapu – mówi mówi alergolog Piotr Dąbrowiecki z Kliniki Chorób Infekcyjnych i Alergologii Wojskowego Instytutu Medyczny. – Ci, co oddychają zanieczyszczonym powietrzem w mieście przy ruchliwych ulicach mają gorsze parametry spirometryczne. W ich układzie oddechowym jest stan zapalny, który powoduje, że częściej chorują, mają gorszą sprawność wentylacji płuc. Kierowcy Mieszkańcy martwią się, że nie będą mogli wjechać swoim starym autem do centrum, a ja martwię się o setki tysięcy ludzi, którzy stoją na przystankach, idą do sklepu i muszą wdychać spaliny – dodaje Dąbrowiecki.
Lekarz Dąbrowiecki wspomina też o wpływie na układ krążenia – m.in. zaburzenia rytmu serca, napady migotania przedsionków, dekompensacja i niewydolności krążenia. – O ile o szkodliwości pyłów zawieszonych mówi się dużo, to o skutkach emisji dwutlenku azotu słychać mało. Oceniamy, że w Warszawie rocznie przedwcześnie umiera 945 osób z powodu właśnie emisji NOx. To także zaostrzenie astmy – mówi Łukasz Adamkiewicz ze stowarzyszenia Europejskie Centrum Czystego Powietrza. – Mamy w stolicy 100 tys. zachorowań na astmę, w tym nie przypadkiem 50 tys. to dzieci – mówi wiceprezydent Olszewski.
– Jesteśmy zobligowani do wprowadzenia SCT nie z uwagi na emisję pyłów zawieszonych, ale dlatego, że w Warszawie – podobnie jak w trzech innych polskich miastach – są notowane przekroczenia tlenków azotu na poziomie niebezpiecznym dla zdrowia. Tylko strefa może to stężenie obniżyć. Tym radykalnym działaniem jest wyrzucenie tych kilku procent samochodów – mówi Michał Olszewski. Jak dodaje, pyły zawieszone są przedmiotem innych działań podejmowanych przez miasto (np. program wymiany kopciuchów).