W piątek w Warszawie spotkali się przedstawiciele ratusza, stołecznych urzędów, policji, straży miejskiej i operatorów hulajszeringowych. Chodziło o porozumienie co zrobić z rosnącą liczbą hulajnóg elektrycznych na ulicach stolicy. Zaproszony był tez przedstawiciel ministerstwa infrastruktury, ale nikt z resortu nie przyszedł.
Gdy obecni na spotkaniu przedstawiciele hulajszeringowych operatorów – Lime, Hive, Bird, Blinkee City i CityBee – zaczęli wymieniać liczby, okazało się, że suma hulajnóg elektrycznych w stolicy zaczyna się zbliżać do 5 tysięcy (Lime – 2 tys., Bird i Hive po 1 tys., CityBee 400, ale niedługo kolejne 400, BlinkeeCity na razie 50, ale też z szybkimi planami zwiększenia tej liczby). Mniej nie będzie, bo operatorzy – choć żaden nie dał się namówić na zdradzenie szczegółowych statystyk swojego biznesu – przyznali, że Warszawa jest dochodowa.
Każdy z uczestników przyznał, że wyczekuje przepisów o UTO (urządzenia transportu osobistego) jak kania dżdżu. Na początku czerwca Ministerstwo Infrastruktury
przedstawiło nawet nie sam projekt, ale prezentację założeń projektu nowelizacji Prawa o ruchu drogowym, pod kątem uregulowania przede wszystkim e-hulajnóg. Projekt miał być zaprezentowany "na dniach", po wpisaniu do harmonogramu prac legislacyjnych rządu.
Do dziś go nie ma.
W piątek przedstawiciel Ministerstwa się nie pojawił, dlatego szef ZDM Łukasz Puchalski zapowiedział, że razem z innymi uczestnikami prześle pismo do Ministerstwa z propozycją spotkania w resorcie.
– Jesteśmy tak naprawdę bardzo pozytywnie nastawieni do współpracy z Ministerstwem. Po prostu zależy nam na tych przepisach. Mamy już kilkumiesięczne doświadczenia związane z e-hulajnogami, zarówno ze strony miasta, policji, czy operatorów i szkoda by było z nich nie skorzystać – tłumaczył.
Podobne spotkania najpewniej będą jeszcze organizowane, tym bardziej, że chętnych do uczestnictwa w dyskusji było znacznie więcej, niż urzędnicy planowali zaprosić.
Co to jest?– Póki co nie ma śmiertelnej ofiary wypadku z udziałem hulajnogisty – zwrócił uwagę Michał Domaradzki, dyrektor Biura Polityki Mobilności i Transportu w stołecznym ratuszu. – Ale w 2018 r. we Francji zginęło w ten sposób sześć osób. Z kolei w Warszawie właściwie nie ma dnia, żeby na oddziały szpitalne, czy do klinik nie zgłaszały się osoby, które uczestniczyły w zderzeniu z hulajnogą – zaznaczył.
Przyczyn tego jest kilka, nie tylko prawne. Ale te prawne są istotne. Puchalski zaznaczył, że jadąc autem, czy rowerem, doskonale wiemy, kiedy jedziemy zgodnie, a kiedy niezgodnie z przepisami. – Sam czasem jeżdżę e-hulajnogą i wielokrotnie byłem w sytuacji, gdy nie wiedziałem, czy ja właściwie w tym momencie nie łamię prawa – stwierdził.
Nadkomisarz Arkadiusz Król z Komendy Stołecznej Policji przyznał, że hulajnogiści w czasie interwencji często sami przyznają, że nie ma przepisów, które by im coś nakazywały lub czegoś zakazywały. Niestety policjanci też nie wiedzą jak taki użytkownik drogi powinien się zachować. – To nie jest tak, że hulajnogisci są zupełnie wyjęci spod prawa. Prawo o ruchu drogowym zabrania zachowania, które może narazić innych użytkowników drogi na niebezpieczeństwo. Tyle, że to bardzo ogólny przepis – tłumaczył Król.
Wyjaśnił też jak to się stało, że w słynnym już wypadku na Krakowskim Przedmieściu, gdy nastolatek na e-hulajnodze potrącił pieszą,
najpierw policjanci ukarali mandatem ją, a po kilku tygodniach uznano, że jednak niesłusznie.
– W każdym takim przypadku policjanci oceniają sytuację na miejscu. Tyle, ze po tamtym zdarzeniu nawet u nas w Komendzie były podzielone opinie, jak należało to rozstrzygnąć. Zwróciliśmy się o opinię do Komendy Głównej, a tam uznano, że hulajnogisty w żadnym wypadku nie należy uznawać za pieszego. Skierowaliśmy sprawę do sądu, który pewnie zdecyduje o anulowaniu mandatu – wytłumaczył.
Szef ZDM-u zaznaczył z kolei, że e-hulajnoga formalnie mieści się w definicji motoroweru. – Ale to kompletnie nie przystaje do rzeczywistości. Motorower jest odpowiednio oznaczony, ma wymogi techniczne, wymaga dopuszczenia do ruchu, wymaga licencji, no i jeżdżenia w kasku. W praktyce e-hulajnoga to coś zupełnie innego ¬– wskazał Puchalski.
"Nieużytkownicy" to też część zjawiska– Już od kilku lat szeringujemy skutery. Ten rynek jest uregulowany i jest nam o wiele łatwiej – mówił Paweł Maliszewski z BlinkeeCity. – Te przepisy są potrzebne nie tylko dla nas, ale też dla samych użytkowników – dodawał, zgadzając się z przedmówcami.
Operatorzy zapewniali, że dla bezpiecznego poruszania się na ich sprzęcie robią bardzo dużo. Sami też mają problemy, np. z użytkownikami, którzy śmigają na e-hulajnogach pod wpływem alkoholu. Ale pytani o to, ilu użytkownikom zablokowano konto za naruszenie regulaminu (a zakaz jazdy "na rauszu" to standard we wszystkich hujalszeringach) nie umieli odpowiedzieć. Z drugiej strony można się zgodzić, że pilnowanie akurat tego aspektu jazdy na hulajnodze to właśnie rola państwa. Tyle że dziś, wprost, nie jest to nielegalne.
– Sami się tego biznesu z każdym dniem uczymy – przyznał Jakub Olek z Lime'a. – Gdy ruszaliśmy wydawało nam się, że jest to biznes, który realizuje się w trójkącie my-użytkownicy-miasto. Tymczasem okazuje się, ze arcyważnym elementem są "nieużytkownicy", czyli ci, którzy być może z naszej hulajnogi w ogóle nie korzystają, ale korzystają z tej samej przestrzeni i porzucona hulajnoga im przeszkadza – zaznaczył.
Szorstko, ale współpracują
Olek, który z warszawskiej centrali zajmuje się lime'owymi hulajnogami w całej Europie Środkowej i Wschodniej zaznacza, że w żadnym mieście nie ma tak bliskiej współpracy między operatorami a ratuszem, jak w Warszawie. – Choć jest to czasem współpraca szorstka – zażartował, nawiązując do "
aresztowania" kilkuset (w większości lime'owych) porzuconych hulajnóg przez ZDM. Pojazdy
już zostały odebrane, a Puchalski zaznaczył, że problem z tarasującymi chodniki e-hulajnogami, choć wciąż jest, to na zdecydowanie mniejszą skalę niż kilka miesięcy temu.
Wszyscy rozmówcy zgodzili się, że hulajnóg będzie więcej i to nie szeringowych, ale prywatnych. To sprzęt coraz łatwiej dostępny i tańszy, a hulajszering "napędza" prywatne posiadanie tak, jak Veturilo "napędziło" wzrost liczby osób korzystających z własnego roweru. Bez przepisów – jak zaznaczali wszyscy – właściwie jakichkolwiek, będących podstawą dalszych rozmów, ta gałąź transportu rozwija się w zawieszeniu.
– Wołamy o przepisy dla e-hulajnóg – podsumował spotkanie wiceprezydent Warszawy Robert Soszyński.