Kilka dni temu Warszawa miała do czynienia z rekordowym smogiem, na który złożyły się przede wszystkim spalanie paliw stałych do ogrzewania domów oraz wyjątkowo niekorzystne warunki atmosferyczne. Na co dzień jednak w stolicy największy wpływ na zanieczyszczone powietrze ma transport drogowy. O przyczynach powstawania smogu, wpływie transportu drogowego oraz skutkach zdrowotnych rozmawiamy z dr. hab. inż. Arturem Badydą z Politechniki Warszawskiej, który zajmuje się zdrowotnymi skutkami zanieczyszczenia powietrza.
Witold Urbanowicz, Transport-publiczny.pl: Co było przyczyną najgorszego od dziesięciu lat smogu w Warszawie, którego mieszkańcy mogli doświadczyć na początku mijającego tygodnia?
Dr hab. inż. Artur Badyda, Wydział Instalacji Budowlanych, Hydrotechniki i Inżynierii Środowiska Politechniki Warszawskiej: Sprawa ta ma kilka aspektów. Przede wszystkim zasadniczą przyczyną jest sama emisja, czyli to, że emitujemy zanieczyszczenia do powietrza pochodzące ze spalania w różnego rodzaju miejscach. Ta emisja pochodzi z komunikacji drogowej oraz z gospodarstw domowych, czyli z tzw. sektora komunalno-bytowego. Ponieważ w ostatnich dniach mieliśmy do czynienia z silniejszymi mrozami, to siłą rzeczy była ona większa. Ludzie, po to, by utrzymać odpowiednią temperaturę w gospodarstwach domowych, zaczęli intensywniej spalać paliwa stałe.
Dodatkowo mieliśmy do czynienia z niekorzystną sytuacją meteorologiczną, na co wpływu żadnego nie mamy – sytuacja dotyczyła właściwie całej Polski. Nad krajem rozległa pogoda wyżowa, ale powodująca inwersję termiczną, czyli sytuację, w której mamy do czynienia ze wzrostem temperatury powietrza wraz z wysokością. To skutkuje tym, że powietrze z dolnych warstw nie jest w stanie unieść się do góry – nie mamy więc tego mieszania, które normalnie występuje. W związku z tym emisja trwała, a wszystko kumulowało się przy warstwie przypowierzchniowej. Poza tym pogoda była praktycznie bezwietrzna, więc nie było też poziomego mieszania powietrza.
Reasumując – emisja była cały czas, mieszania powietrza nie było, w związku z tym stężenia rosły.
Tej sytuacji nie dało się uniknąć?W zasadzie nie. Możemy wpływać w pewien sposób na emisję, ale na zjawiska meteorologiczne nie. Trzeba zdawać sobie sprawę, że teraz emisji całkowicie nie zlikwidujemy, bo musielibyśmy spowodować, że kompleksowo znikną źródła komunalno-bytowe. Oczywiście w pewnej perspektywie czasowej byłoby to pożądane, ale nie ma co się łudzić, że nastąpi to w krótkim terminie.
Polska została taką enklawą na arenie międzynarodowej. U nas w gospodarstwach domowych cały czas intensywnie spala się paliwa stałe, w tym węgiel, co w zasadzie nawet w regionie Europy Środkowo-Wschodniej jest niespotykane na taką skalę. Efekt jest taki, że z problemem zanieczyszczenia powietrza borykamy się w zasadzie w całym kraju.
Na ile poważnym aspektem w warszawskim powietrzu jest emisja komunikacyjna, drogowa?Generalnie jest tak, że komunikacja drogowa w Warszawie jest dominującym źródłem emisji. Źródła komunalno-bytowe w zasadzie są zlokalizowane na obrzeżach miasta, a nie jak w Krakowie – na terenie całego miasta. Stolica ma dobrze rozbudowaną sieć ciepłowniczą i gazowniczą, do których podłączona jest znakomita większość zabudowy. Siłą rzeczy więc te indywidualne źródła mają zazwyczaj mniejszy wpływ. W takich warunkach udział komunikacji w emisji automatycznie rośnie. Jeśli wziąć pod uwagę samo to, co jest w Warszawie emitowane, to 60-80% zanieczyszczeń stanowi emisja pochodząca z komunikacji drogowej – oczywiście jeżeli weźmiemy skalę całego roku, bo w okresach mroźnych może się zdarzyć, że udział źródeł komunalno-bytowych będzie większy. Trzeba też pamiętać, że to wszystko są oszacowania, bo te źródła nie są opomiarowane.
Jaka jest szkodliwość smogu?Skutki są wielorakie. Krótkoterminowo, gdybyśmy oddychali takim powietrzem jak kilka dni temu, to możemy doświadczać podrażnień dróg oddechowych, drapania w gardle, swędzenia oczu, kaszlu, trudności ze swobodnym oddychaniem. Przy dłuższej ekspozycji możemy mieć do czynienia z zapaleniami górnych dróg oddechowych, czasem nawet dolnych dróg oddechowych – zwłaszcza u dzieci i osób starszych, czyli grup, które są bardziej podatne na wpływ zanieczyszczonego powietrza. Do tego dochodzi ryzyko zaostrzenia istniejących chorób – astmy, przewlekłej obturacyjnej choroby płuc, choroby niedokrwiennej serca. Długoterminowo może dojść do nowych przypadków zachorowań np. na astmę czy zwiększone ryzyko nowotworowe.
Jesteśmy w stanie oszacować liczbę przedwczesnych zgonów z powodu zanieczyszczenia powietrza. Takie badania robiłem kilka lat temu dla wszystkich aglomeracji w Polsce. Średniorocznie w przypadku Warszawy dochodziło do 2700 przedwczesnych zgonów mieszkańców Warszawy z powodu narażenia na pył zawieszony PM2,5.