Przez dwa lata ZDM prowadził postępowanie koncesyjne na wyłonienie firmy, która zorganizuje miejski car sharing. Dziś poinformował że rezygnuje z pomysłu. W tym czasie w Warszawie rynek car sharingowy rozwinął się sam, zresztą samo postepowanie przebiegało nie bez kłopotów.
„Jeszcze 2,5 roku temu w stolicy nie było ani jednego takiego systemu. Dlatego w 2016 r. Zarząd Dróg Miejskich zdecydował się zainicjować powstanie publicznej wypożyczalni aut. Po wstępnej analizie zasadności i wymianie doświadczeń z innymi miastami ogłosiliśmy postępowanie koncesyjne na prowadzenie publicznej wypożyczalni aut. Chcieliśmy w ten sposób zachęcić firmy do wejścia na warszawski rynek i zaoferowania tej usługi mieszkańcom” – czytamy w informacji Zarządu Dróg Miejskich opublikowanej w środę.
W międzyczasie jednak, na co zwraca uwagę ZDM, w Warszawie uruchomiło usługę kilku operatorów prywatnych, a kolejni zapowiadają wejście na rynek w przyszłym roku, w tym z elektrycznymi autami. W sumie to już ponad 1,3 tys. aut. Dziś więc carsharing „miejski” nie jest potrzebny.
Zresztą w samym postepowaniem w Warszawie też był kłopot. Zainteresowanie zgłosiło kilkanaście firm, ale ofertę złożył tylko Panek. ZDM postępowanie unieważnił, bo oferent miał kłopot z wykazaniem doświadczenia. W powtórzonym postępowaniu znów jedynym oferentem był Panek i zaproponował stawki na poziomie tych, które oferuje rynek. W ZDM–ie zdecydowano więc, że nie ma powodu by przetarg kontynuować.
Zresztą Panek jest jedną z firm, które w Warszawie działają prywatnie. W praktyce rozstrzygnięcie postępowania, byłoby przemalowaniem już jeżdżących po stolicy aut.
Dziś miejski carsharing funkcjonuje – od roku – tylko we Wrocławiu, jako Vozilla. Tam jednak zażyczono sobie systemu opartego o auta elektryczne. Podobne plany sugerował Kraków, ale tam jest to na razie na etapie pomysłu. Poznań zdecydował że nie będzie organizował własnego systemu, tylko wspierał systemy prywatne.