Warszawski Zarząd Transportu Miejskiego rozpisał przetarg dla firmy, która przez dwa lata będzie kontrolowała bilety w środkach komunikacji miejskiej. Kontrolerzy muszą być zatrudnieni na etatach. Im większą prowizję zaproponuje im pracodawca, tym większą ma szansę wygrać przetarg.
Usługa ma być wykonywana od grudnia tego roku do końca listopada 2020 r. Firma kontrolerska będzie musiała zatrudnić minimum 21 kontrolerów (maksymalnie – 48), którzy będą wykonywać swoje obowiązki przez cały tydzień, przy czym nieco więcej kontroli przewidziano na weekendy i święta.
Oferty można składać do 23 października. Najważniejszym kryterium przetargowym jest cena za jedną roboczogodzinę (60 proc.), ale aż 25 proc. punktów będzie można otrzymać za wysokość prowizji jaką firma będzie wypłacała kontrolerom za wystawione mandaty. Minimalna prowizja to 10 zł (ale za to oferta nie dostanie punktów), a maksymalna to 20 zł (i za to oferta otrzyma wszystkie punkty w tym kryterium). Ostatnie 15 proc. punktów będzie przyznawane za deklarowane skrócenie wdrożenia I etapu kontroli.
Kontrolerzy muszą być zatrudnieni na etacie, znać dobrze język polski ale też, na poziomie przynajmniej podstawowym znać język angielski i rosyjski. Rzecz jasna nie mogą być wcześniej karani za zdarzenia związane z działalnością kontrolerską i muszą posiadać zaświadczenie psychologa, że mogą wykonywać taką pracę.
Według danych z zeszłego roku w Warszawie bilety kontroluje w sumie 265 osób, zatrudnionych przez ZTM i SKM jak i zewnętrzne. Przeprowadzają rocznie ok. 4,77 mln kontroli i wystawili w zeszłym roku ponad 209 tys. mandatów za jazdę bez biletów. Procent gapowiczów nieznacznie spada (w 2016 r. było ich 4,54 proc., w ubiegłym roku już 4,38 proc.). W zeszłym roku ZTM sprzedał bilety za prawie 950 mln zł.