Nie milkną dyskusje o pomyśle Patryka Jakiego, kandydata na prezydenta Warszawy, który niedawno zapowiedział realizację dwóch nowych linii metra o długości 50 km w czasie dwóch kadencji. Do propozycji odnieśli się właśnie wiceprezydenci Warszawy. – Nie uwzględniają podstawowych uwarunkowań technicznych, funkcjonalnych, zabudowy, zagospodarowania przestrzennego Warszawy, a nawet geograficznych – pisze Renata Kaznowska, wiceprezydent Warszawy. Jak natomiast wskazuje Michał Olszewski, propozycje Jakiego są oderwane od rzeczywistości także pod kątem kosztów.
Patryk Jaki, kandydat prawicy na prezydenta Warszawy, przelicytował ostatnio wszystkich
propozycją budowy dwóch linii metra. III linia metra o długości 31,6 km miałaby przebiegać z Choszczówki przez Tarchomin, Żerań, Marymont, Sady Żoliborskie, Rondo Babka, Rondo Daszyńskiego, Plac Narutowicza, Rakowiec, Służewiec, Ursynów do Wilanowa z odnogą na Służewcu do lotniska Chopina. Natomiast IV linia o długości 19,6 km, zgodnie z propozycją, miałaby łączyć Karolin, Odolany, Dw. Zachodni, Plac Narutowicza, Politechnikę, Dolny Mokotów, Sielce, Siekierki z Gocławiem i stacją kolejową Gocławek.
Propozycje odbiły się szerokim echem, choć można odnieść wrażenie, że mało osób wierzy w realność powodzenia. Merytorycznie do tego planu postanowili odnieść się także wiceprezydenci Warszawy. – To bardzo amatorski projekt. Nie uwzględnia podstawowych uwarunkowań technicznych, funkcjonalnych, zabudowy, zagospodarowania przestrzennego Warszawy, a nawet geograficznych – pisze Renata Kaznowska. Jak zauważa, zakłada on m.in. łuki pod kątem 90 stopni i lokalizację stacji w zagięciach trasy. Jak przypomina, minimalny promień skrętu powinien wynosić 300 m, a optymalnie powyżej 400 m.
Przypadkowe stacje w przypadkowych miejscachZdaniem Kaznowskiej stacje i tunele znajdują się w przypadkowych miejscach. – W ogóle nie sprawdzono, czy można je zbudować w danych lokalizacjach (dostępność terenu na plac budowy, wyjścia, transport urobku, itd.). Stacje nie są powiązane z punktami przesiadkowymi: brak powiązania M3 z M1 na Ursynowie czy M4 z tramwajem na Grochowskiej. Lub są powiązane w bezsensowny sposób – np. wahadło do Okęcia na linii M3 – wylicza Kaznowska.
Jak dodaje, przystanki nie są ulokowane w sposób optymalny do zabudowy. – Na linii M3 stację Rakowiec „zaplanowano” przy parku i działkach zamiast na Rakowcu (ciąg Grójeckiej), stację Ochota pod Pomnikiem Lotnika zamiast w rejonie Banacha – Żwirki i Wigury, a stację końcową na terenie parku w Wilanowie zamiast w rejonie pętli autobusowej. Jeszcze ciekawiej wygląda kierunek północny, gdzie stację końcową zaproponowano w lesie pod Jabłonną, nieopodal oczyszczalni ścieków Czajka. Jeśli chodzi o linię M4 stację Siekierki należało umieścić w obszarze zabudowy, a stację Odolany w środku Odolan. Wątpliwości budzi także lokalizacja stacji Jelonki i Karolin (zabudowa jednorodzinna) oraz brak stacji na placu Unii Lubelskiej – zauważa wiceprezydent Warszawy.
Zdaniem Kaznowskiej budowa metra od peryferii świadczy o kompletnej amatorszczyźnie. – Efekty będą zerowe. Zakładając budowę [w tempie] 4 km trasy i trzech stacji, mieszkańcy po czterech latach dojadą z Wilanowa na Ursynów, z PKP Gocławek na Gocław i z Choszczówki na Tarchomin. Realna poprawa nastąpi dopiero po wybudowaniu połowy tych linii, stacji techniczno-postojowych i powiązaniu z istniejącymi liniami metra – czyli po 12 latach – twierdzi Renata Kaznowska. Jak zauważa, będzie problem z dostarczeniem pociągów do takich ogryzków, odbywaniem jazd próbnych czy późniejszym serwisowaniem taboru. – Ale tym autor koncepcji już nie „zawraca” sobie głowy – twierdzi Kaznowska.
Metro Jakiego realne jak centrum lotów kosmicznychSuchej nitki na pomyśle nie zostawił Michał Olszewski. – Oczywiście zawsze należy doceniać pomysły mieszkańców, ale tym razem proponowałbym krok po kroku budować miasto i zacząć może od własnych projektów złożonych do kolejnej edycji budżetu partycypacyjnego, zamiast rozkopać całe miasto, a później myśleć, jak w te dziury włożyć pociągi metra. Można czerpać pomysły z różnych źródeł, ale coś tak poważnego jak planowanie miasta wymaga jednak czegoś więcej niż tylko odwagi do powiedzenia niedorzeczności – pisze wiceprezydent.
Olszewski również zauważa, że proponowana siatka metra jest całkowicie przypadkowa. – Kompletnie nie potrafię zrozumieć, jak można zaprojektować (SIC! w tym przypadku to grube nadużycie tego słowa) budowę linii metra w oderwaniu od istniejącej sieci transportowej miasta, prognoz demograficznych, że już nie wspomnę o prognozach ruchu! Te ostatnie dokładnie pokazują, jak podróżują warszawiacy, skąd dokąd dzisiaj się przemieszczają. Podejrzewam, że autor pomysłu budowy kolejnych linii metra nawet nie wie o istnieniu czegoś takiego jak model ruchu – nie przebiera w słowach Michał Olszewski.
Wiceprezydent zwraca uwagę też na kwestię finansowania. – Pomysł budowy jednocześnie dwóch linii metra oczywiście porywa za serce, ale ma w sobie tyle realności, co stworzenie na plaży Poniatówka centrum lotów kosmicznych – niby miejsce jest, kasy trochę miasto ma, no i rakiety jakieś się kupi po drodze – zauważa zgryźliwie Olszewski.
Koszty znacznie wyższeJak podkreśla Michał Olszewski, oprócz budowy na koszty wpływają dokumentacja planistyczna, projektowa i badawcza, w tym badania warunków gruntowo-wodnych oraz koszty pozyskania nieruchomości niezbędnych dla celów budowlanych. Do tego dochodzi też tabor, o którym Patryk Jaki w ogóle w swoich wyliczeniach nie wspominał.
Olszewski pokusił się nawet na analizę kosztów. Jak zaznaczył, linia „zielona” o długości 31,6 km i składająca się z 27-28 stacji wymaga także budowy stacji techniczno-postojowej. – Tak, takie stacje też są potrzebne chyba, że nie ma się zamiaru budować metra, a rysować w paincie – mówi ironicznie wiceprezydent. Na bazie kosztów porównywalnych odcinków II linii Michałowi Olszewskiemu w sumie wyszło ok. 13,4 mld zł. Linia czerwona to 19,6 km długości i 15 stacji. Tutaj wiceprezydent koszt określił na ok. 6,9 mld zł.
Wiceprezydent Olszewski przypomniał też o konieczności zakupu taboru. – Jeśli ktoś chciałby utrzymać standardy, to należy kupić 110 pociągów. Koszt zakupu jednego pociągu metra (wg cen za pociąg Inspiro) wynosi 36,6 mln zł – mówi Olszewski. Aby zachować częstotliwość 2,5 min, to dla linii zielonej trzeba byłoby kupić 67 pociągów za 2,5 mld zł, a dla linii czerwonej – 43 składy za 1,6 mld zł.
Patryk Jaki mówił o budowie dwóch linii za 15 mld zł, podczas gdy – wg wyliczeń Olszewskiego – budowa pochłonęłaby ponad 20 mld zł. – Łączny koszt budowy linii zielonej i czerwonej wraz z zakupem taboru to 24,5 mld zł! Całkowity koszt inwestycji w proponowanej skali, gdzie należy pamiętać o projektach i gruntach, wynosi ok. 27 miliardów złotych. Dla przypomnienia, cały budżet inwestycyjny miasta (ze środkami unijnymi) to ok. 2 mld zł/rok – wnioski wyciągnijcie sami. Ja wiem, że papier wszystko przyjmie, ale czasem poza emocjami warto włączyć po prostu myślenie – podsumowuje Olszewski.