W wielu miejscach stolicy mieszkańcy są zmuszeni do korzystania z przejść podziemnych czy wind. Teoretycznie – przynajmniej dla osób niepełnosprawnych czy z wózkiem – tę czynność ułatwiać powinny windy i dźwigi. Jak wynika z raportu Zielonego Mazowsza, aż w 45% lokalizacjach nie działało przynajmniej jedno urządzenie, uniemożliwiając pokonanie danej bariery komunikacyjnej. Statystyki ratuje jedynie metro.
W Warszawie coraz częściej słyszy się głosy za odchodzeniem od przejść podziemnych bądź kładek. Jednym z powodów jest ich niedostępność dla części użytkowników (zwłaszcza osób na wózkach, mających problem z poruszaniem się, rowerzystów bądź rodziców z wózkami). Wbrew twierdzeniom przeciwników zmian, których celem jest ułatwienie poruszania się pieszym, sytuacji nie rozwiązują windy czy dźwigi – urządzenia pozostające bez ciągłego nadzoru są często niesprawne bądź zdewastowane.
Potwierdzają to niedawne
badania stowarzyszenia Zielone Mazowsze, które sprawdziło w sumie 270 urządzeń w 87 lokalizacjach. Ponad 20% wind okazała się niesprawna. Przy czym na tak „dobry” wynik wpłynęło metro, w którym spośród 101 wind znajdujących się na 27 stacjach jedynie dwa urządzenia w czasie badania były niesprawne. To przede wszystkim zasługa ciągłego, całodobowego nadzoru oraz funkcjonowania serwisu.
Po odjęciu kolei podziemnej okazuje się, że wskaźnik niesprawności wzrasta do 34% (57 wind na 169), jednak liczba ta nie oddaje skali problemu. Aby pokonać barierę komunikacyjną, potrzebne są najczęściej co najmniej dwa urządzenia – po jednej i po drugiej stronie kładki czy przejścia. Okazuje się, że co najmniej w 45% lokalizacjach (27 z 60) nie działa co najmniej jedna winda. W 34 przypadkach (20%) audytorzy mieli też zastrzeżenia co do stanu i estetyki urządzeń.
Zielone Mazowsze podkreśla, że niesprawność urządzeń to problem systemowy. Dostosowanie kładki bądź przejścia podziemnego do potrzeb osób niepełnosprawnych oznacza duże koszty, a często – jak niestety pokazuje praktyka – urządzenia, bez zapewnionego stałego nadzoru, są podatne na awarie i dewastacje.
Nasuwają się dwa oczywiste rozwiązania. Po pierwsze w obszarach śródmiejskich, gdzie powinno promować się ruch pieszy, można zastępować bądź uzupełniać niedostępne bądź niewygodne kładki i przejścia podziemne pasami w poziomie jezdni. Tam, gdzie wytyczenie przejść w poziomie jezdni / torów nie jest możliwe, lepszym rozwiązaniem od problematycznych wind i dźwigów może być wprowadzenie szerokich pochylnio o niskim kącie nachylenia.
Władze Warszawy dążą do tego, by przestrzeń w centrum miasta była bardziej przyjazna dla pieszych. Pasy w poziomie jezdni pojawiły się w ostatnich latach na Emilii Plater, pl. Na Rozdrożu, Targowej czy Waryńskiego. – Trzeba spokojnie cywilizować ruch w ścisłym śródmieściu. Większa liczba przejść dla pieszych w poziomie jezdni czy uspokajanie ruchu w centrum to kierunek, który cały czas realizujemy –
mówi Jacek Wojciechowicz, wiceprezydent Warszawy. Niedawno radni przyznali środki na wytyczenie przejść w poziomie jezdni
na skrzyżowaniu Emilii Plater i Alej Jerozolimskich. W przyszłości pasy mają się pojawić także na rondach Czterdziestolatka i Dmowskiego.
Zapraszamy na IV Kongres Transportu Publicznego, który odbędzie się w Warszawie w dniach 19-20 października 2015 roku. Wśród poruszanych tematów znajdzie się między innymi mobilność Polaków, technologie służące mobilności oraz kwestie planowania i realizacji celów rozwoju miast.
Więcej informacji o Kongresie znajdziesz tutaj.