Stolica ma szansę wzbogacić się o kładkę pieszo-rowerową przez Wisłę. – Świetnie, że w ogóle będzie kładka. Tyle, że zmarnowano szansę na rozwiązanie, które bardzo by zbliżyło obie części miasta oraz mogło stać się nową architektoniczną ikoną – krytykuje Jacek Wojciechowicz, były wiceprezydent Warszawy.
W połowie września władze stolicy
rozstrzygnęły międzynarodowy konkurs na projekt nowej kładki pieszo-rowerowej przez Wisłę na wysokości Karowej i Okrzei. Wygrała praca złożona przez firmę Schuessler-Plan Inżynierzy. Komisja doceniła prostą, powściągliwą formę. Głównym elementem przeprawy jest charakterystyczna rdzewiejąca stal cortenowska. Kładka ma powstać do 2019 r., a na jej realizację zapisano 30 mln zł.
Realizację kładki władze miasta zapowiedziały w marcu 2016 r. Oczekiwania wobec przeprawy były spore. – Liczymy na to, że projekt będzie niesztampowy i stanie się nową ikoną Warszawy –
mówił ówczesny wiceprezydent miasta odpowiedzialny za inwestycje Jacek Wojciechowicz. – Chcemy stworzyć coś na poziomie Krakowskiego Przedmieścia, tylko już nie wzdłuż Wisły. Coś, co będzie łączyło centralne części Warszawy, gdzie mieszkańcy będą równie chętnie chodzili jak po Starym Mieście, Ząbkowskiej czy Targowej – wskazywał.
Dziś Wojciechowicz, który od ponad roku nie jest już wiceprezydentem, krytykuje rezultat konkursu. – Wybrany projekt i rozwiązanie techniczne ogranicza się praktycznie do połączenia wyłącznie brzegów Wisły, a nie Starego Miasta z Pragą. W praktyce oznacza to zero funkcjonalnego połączenia Starówki i Pragi (żeby dojść z Krakowskiego Przedmieścia do kładki trzeba przebyć kilkaset metrów po schodach przez trzy skrzyżowania ze światłami) – pisze Wojciechowicz. Jak dodaje, koncepcja kładki zmieniła się po jego odejściu z Ratusza.
Jak przypomina, idei kładki przyświecała zupełnie inna idea. – Kiedy postanowiliśmy, że powinno powstać połączenie pieszo-rowerowe w śladzie ul. Karowej/Okrzei, to istotnym elementem było to by planowana kładka zaczynała się jakieś 200 metrów od Krakowskiego Przedmieścia. By idąc Krakowskim można było skręcić w Karową i po kilku minutach spaceru znaleźć się na starej – wskazuje Jacek Wojciechowicz.
Przyjęty wariant realizacji ocenia jako niewykorzystany potencjał. – Świetnie, że w ogóle będzie kładka. Tyle, że zmarnowano szansę na rozwiązanie, które bardzo by zbliżyło obie części miasta oraz mogło stać się nową architektoniczną ikoną. Wiele miast wykorzystuje tego typu sytuacje by zrealizować nietuzinkowe projekty. Szkoda, że zwyciężyły względy finansowe i takie pójście trochę na łatwiznę. Drugiego takiego świetnego miejsca na tego typu rozwiązanie w Warszawie nie ma – przekonuje Wojciechowicz.