Jak co roku Wydział Transportu UM przygotował dla mieszkańców ograniczenia w funkcjonowaniu komunikacji zbiorowej. Urzędnicy tłumaczą ograniczenia poprzez zmniejszony popyt na transport. Problem tkwi w założeniu, że jeśli nie ma zbyt wielu pasażerów, to pozostali chcą jeździć rzadziej. Efektem może być jednak to, że przesiądą się do samochodu.
Od 28 czerwca do 29 sierpnia 2014 r.autobusy i tramwaje będą kursować według następującego schematu:
TRAMWAJEWszystkie linie tramwajowe w dni robocze będą kursowały z częstotliwością:
- od godziny 5:00 do godziny 6:00 co 20 minut
- od godziny 6:00 do godziny 9:00 co 15 minut
- od godziny 9:00 do godziny 14:00 co 20 minut
- od godziny 14:00 do godziny 18:00 co 15 minut
- od godziny 18:00 do godziny 23:00 co 20 minut
AUTOBUSY- Autobusy linii A, C, D, K, N, 115, 116, 122, 127, 128, 131, 132, 134, 136, 141, 145, 146, 149, 701 będą kursowały wg specjalnych wakacyjnych rozkładów jazdy.
- Zawieszone zostaną kursy szkolne do Iwin realizowane przez autobusy linii 133.
- Zawieszone zostaną kursy szkolne przez ulicę Rumiankową realizowane przez autobusy linii 109.
- Autobusy linii 319 będą kursowały w skróconej relacji FAT - Dolnośląski Park Innowacji i Nauki – FAT
Zmiany dotkną także komunikację podmiejską: autobusy linii 900L, 900P, 910, 904, 910, 911, 914, 921, 923, 931, 934, 936 i 944 będą kursowały wg specjalnego rozkładu jazdy obowiązującego w wakacje.
Urzędnicy tłumaczą ograniczenia poprzez zmniejszony popyt na transport, ponieważ zaczyna się okres wakacyjny, pracownicy biorą urlopy, uczniowie i studenci nie mają zajęć. W rezultacie napełnienia pojazdów są mniejsze niż podczas reszty roku. Wedle Urzędu Miejskiego normalnym jest wprowadzenie rozkładu wakacyjnego i obniżenie przez to kosztów funkcjonowania MPK. Jakie są przyczyny takiej polityki miasta? Na pewno chęć zaoszczędzenia pieniędzy na transporcie publicznym, gdy z roku na rok wprowadza się coraz większe ograniczenia podczas ferii letnich i zimowych, a także ucina subwencje dla MPK (z drugiej strony nie można zauważyć podobnego działania w przypadku transportu indywidualnego – realizowane są kolejne inwestycje na drogi). Jednak takie podejście sprawia, że pasażer jest ustawiony na samym końcu listy priorytetów i zdecydowanie nie ma możliwości wpłynięcia na zmianę niedogodności. Problem pojawia się, gdy zaczniemy rozmawiać o mieszkańcach, których rozkład dnia nie zmieni się wraz z nadejściem wakacji letnich. Oczywiście, widać mniejsze napełnienia w autobusach i tramwajach, jednak zapomniano o pracownikach bez urlopu, mieszkańcach załatwiających codzienne sprawy czy o turystach odwiedzających miasto.
Z osobistego przykładu wiem, że takt dwudziestominutowy nie jest wygodny dla pasażera. Od trzech miesięcy poruszam się po Wrocławiu z okolic pętli Krzyki w okolice lotniska. Trasę pokonuję dwa razy dziennie przez pięć dni w tygodniu o różnych porach (praca zmianowa). Przejazdy złożone tylko z komunikacji publicznej (zwykle trzy przesiadki, trzy autobusy i jeden tramwaj – przy wysokich częstotliwościach szczytowych szybsze niż połączenie z jedną przesiadką), kombinowane (zbiorkom+pojazd prywatny). Czasami zdarza się, że mam okazję skorzystać na tej trasie z pożyczonego samochodu, dzięki czemu mam porównanie w stosunku do autobusu/tramwaju.
Samochód: 15-40 minut jazdy (nawet w korkach).Komunikacja publiczna: 55-60 minut – jeśli uda mi się idealnie złapać trzy przesiadki (łamiąc przy tym wszelkie możliwe czerwone światła dla pieszych). Ponad 90 minut jeśli się trafi korek, ucieknie tramwaj (a następny jest za 15 minut) lub autobus 406 na lotnisko. Takt dwudziestominutowy codziennie testuję w praktyce (z taką częstotliwością jeździ linia 406) i najczęściej to on limituje moją podróż. Problem z szybkim dotarciem do pracy mam około godziny 9-12 (kiedy wedle miasta jest już po szczycie) oraz powroty późnym popołudniem/wieczorem, ponieważ wtedy 406 jest niezsynchronizowane z pozostałymi liniami z których korzystam. Dodatkowo poza szczytem mam problem z przesiadkami, trwają one zbyt długo, przez co muszę wychodzić z domu co najmniej 1,5h wcześniej, żeby mieć szansę zdążenia na czas (co nie zawsze się udaje).Dlatego też coraz częściej myślę o zakupie samochodu, ponieważ koszt jego utrzymania nie będzie dużo większy niż kupowanie biletów, a czasowo będzie to korzystniejsze.
Ogromną przeszkodą w utrzymaniu wysokich częstotliwości przez cały rok jest sposób myślenia zakładający, że jeśli nie ma zbyt wielu pasażerów, to pozostali chcą jeździć rzadziej (jeśli nie chcą, to nie będą mieli wyboru oprócz zaakceptowania zmian). Istnieje pojęcie szczytu komunikacyjnego, który od dekad nie przeszedł żadnej zmiany, pomimo przemian społecznych i widocznego rozmycia jego granic. Urzędnicy nie widzą, że kończy się on później niż godzina 9:00 oraz 18:00 i zaczyna wcześniej niż 14:00, dużo słabszy jest tzw. międzyszczyt. Nierzadko dochodzi do sytuacji, gdy „poza szczytem” autobusy są mocno wypełnione, a pasażerowie denerwują się, że muszą długo czekać. Ponadto we Wrocławiu powszechne jest mierzenie popularności komunikacji zbiorowej przez ilość pasażerów (czyli jeśli są „sardynki w puszce” to oznacza dużą popularność linii). Brakuje zrozumienia, że proces wybierania przez ludzi komunikacji zbiorowej składa się z porównania korzyści jazdy samochodem do korzyści z jazdy zbiorkomem. Jeśli autobus/tramwaj będzie wypadał dużo bardziej niekorzystnie (czasowo, finansowo), to popularność linii zmaleje, przez co spadną napełnienia. W tym momencie władze często zamiast szukać rozwiązań – wycinają linie (np. E). Kolejnym krokiem jest odpłynięcie pasażerów do komunikacji indywidualnej i koło się zamyka. Ostatecznie pasażerami zostaną wyłącznie ci, którzy muszą z MPK korzystać – osoby starsze, bardzo młode, ubogie, których nie stać na samochód oraz uczniowie i studenci. Wrocław nieubłaganie w tym kierunku podąża.
Jakie będą konsekwencje wakacyjnych cięć w komunikacji zbiorowej? Na pewno wydłużenie czasu dojazdu. Zmniejszone takty oznaczają trudności w przesiadkach, wymuszają zmianę codziennych przyzwyczajeń, zazwyczaj pasażerowi są zmuszeni do wcześniejszego opuszczania i późniejszego powrotu do domu. Drugim efektem z tym związanym jest odpływ pasażerów ze zbiorkomu do transportu indywidualnego – w wakacje raczej niewidoczny ze względu na mniejszą ilość pojazdów. Jednak po wakacjach będzie można zauważyć, że koniec sierpnia i pierwsze tygodnie września to koszmar komunikacyjny związany z gwałtownym wzrostem liczby pojazdów. W tym roku nie należy spodziewać się odstępstw od normy. Myślę, że część tak utraconych kierowców nie wróci do autobusu/tramwaju, czemu nie należy się dziwić.
Jako pasażer MPK już od kilku lat widzę jak coraz ciężej się poruszać po Wrocławiu, szczególnie w wakacje. Boję się tych dwóch miesięcy bez sprawnej komunikacji zbiorowej, najchętniej wróciłbym dopiero we wrześniu. Nie jest to tylko moim problemem, czytelnicy zapewne mają podobne odczucia dotyczące innych tras. Niestety magistrat w celu zaoszczędzenia pieniędzy od lat pozostaje głuchy na prośby użytkowników komunikacji miejskiej, by zamiast zmniejszać – zwiększyć częstotliwości kursowania. Pozostaje mieć nadzieję, że Urząd Miejski posłucha tych próśb zanim będzie za późno.
O autorze: mgr inż. Patryk Wrona – Absolwent kierunków Transport oraz Zarządzanie i Inżynieria Produkcji (specjalność Logistyka Stosowana) na Politechnice Wrocławskiej. Interesuje się systemami transportu pasażerskiego, analizuje problemy i szuka rozwiązań dla komunikacji zbiorowej we Wrocławiu. Zawodowo chce zajmować się pracą w transporcie pasażerskim. Na co dzień publikuje w serwisie wroclaw.doba.pl.Więcej w serwisie
wroclaw.doba.pl