Miasto Jest Nasze stworzyło raport obrazujący skalę wykluczenia komunikacyjnego w województwie mazowieckim. Badanie nie jest tylko zbiorem suchych liczb i statystyk, ale zostało także poszerzone o wywiady z mieszkankami i mieszkańcami Mazowsza. Raport pokazuje, że wykluczenie transportowe najbardziej wpływa na osoby starsze, a także uczące się, a miejsce autobusu lub pociągu już dawno zajęły samochody, często wątpliwej jakości. Z badania wynika też, że 65% mazowieckich gmin nie ma dostępu do połączeń kolejowych, a 75% wszystkich połączeń nie działa w weekendy.
Coraz częściej temat wykluczenia transportowego jest dostrzegany
przez media. Dużo w tym temacie pomogła książka Olgi Gitkiewicz, która opisała jak wygląda rzeczywista dostępność pociągów i autobusów w polskich gminach. Problem zauważyli także
Rzecznicy Praw Obywatelskich, były i obecny.
Raport stworzony przez Miasto Jest Nasze jest kolejną pozycją, która pochyla się nad tym zagadnieniem. Badanie łączy w sobie cechy klasycznego raportu, a więc suche dane statystyczne, z częścią jakościową, jaką stanowi analiza wywiadów z mieszkańcami trzech mazowieckich miejscowości.
Do badania zostały wytypowane Ostrów Mazowiecka, Żuromin, a także Tczów, które zdaniem autorów raportu są przedstawicielami najbardziej typowych jednostek samorządowych w województwie mazowieckim. Jest to odpowiednio miasto średniej wielkości (między 10, a 50 tysięcy mieszkańców), małe miasto (do 10 tysięcy mieszkańców), a także wieś. Przy doborze konkretnej miejscowości twórcy raportu brali pod uwagę także rejon Mazowsza, w którym znajduje się dana wieś lub miasto, skalę bezrobocia, a także typ gminy (wiejska, miejska, wiejsko-miejska). Dzięki połączeniu danych z prawdziwymi historiami mieszkańców, otrzymaliśmy obrazową i prostą w odbiorze pozycję, która ukazuje czym jest wykluczenie transportowe na Mazowszu, kogo dotyka i jaka jest jego skala. Co ważne, w raporcie nie uwzględniono Warszawy, która poprzez rozbudowany system komunikacji aglomeracyjnej i miejskiej, a także swoją populację mogłaby zaburzyć wyniki badania.
Co to właściwie jest wykluczenie transportowe?Termin ten, często używany wymiennie z określeniem wykluczenie komunikacyjne, odnosi się do sytuacji, gdy w danej gminie czy miejscowości mieszkańcy nie mają dostępu do autobusu lub pociągu, który umożliwia transport wszystkim zainteresowanym. Coraz częściej eksperci podkreślają też, że brak komunikacji zbiorowej przekłada się np. na wykluczenie edukacyjne, więc możemy w tym przypadku mówić też o wykluczeniu społecznym.
Takie wnioski płyną też z raportu przygotowanego przez Miasto Jest Nasze (MJN).
“Wychodząc w teren chcieliśmy przyjrzeć się społecznym konsekwencjom ograniczonego dostępu do transportu zbiorowego. Bardzo szybko zrozumieliśmy, że zbierany przez nas materiał
ukazuje przede wszystkim upadek transportu publicznego w badanych miejscowościach. W prawie każdym wywiadzie mieszkańcy zwracali uwagę na likwidowanie kolejnych połączeń. Regres transportu publicznego był przywoływany zarówno przez mieszkańców Ostrowi Mazowieckiej, Żuromina, jak i Tczowa” – piszą w Raporcie jego autorzy.
Mieszkańcy wiedzą swojeBadanie pokazuje też, że regres połączeń, zwłaszcza autobusowych, miał miejsce w ostatnich latach i nie był wcale spowodowany pandemią i obostrzeniami w transporcie, bo wiele kursów zostało zlikwidowanych na długo przed wybuchem globalnej epidemii. W wypowiedziach mieszkańców, które zostały umieszczone w publikacji przebija się także informacja o tym, że cięcia często były usprawiedliwiane niskim zainteresowaniem konkretnymi połączeniami. Autorzy badania wskazują, że o ile w przypadku prywatnych podmiotów, takich jak Mobilis, taka retoryka jest akceptowalna, tak w przypadku samorządów, które wg. ustawy odpowiadają za organizację transportu publicznego, już nie.
Co jeszcze wiemy dzięki badaniu?
Tam gdzie nie jeździ przewoźnik państwowy lub samorządowy, tam pojawiają się lokalne firmy przewozowe, dysponujące małymi pojazdami, tzw. busami, które walczą o klientów niskimi cenami i szybkim czasem podróży, często wbrew obowiązującym przepisom co do tego ile osób może zabrać dany “busik”. Kolejną charakterystyczną cechą przewozów pasażerskich na mazowieckiej, ale także polskiej prowincji jest to, że wyżej wspomniane busy często jeżdżą jak chcą i niekoniecznie realizują wcześniej założony rozkład jazdy, a normą staje się także pomijanie niektórych miejscowości, po to by np. nie marnować czasu.
75% połączeń nie kursuje w weekendyRaport to także liczby. Te przerażają, choć chyba coraz mniej, bo każdy kto korzystał z komunikacji publicznej zdążył się już przyzwyczaić do ich efektów. O co więc chodzi? O ile autobusy czy pociągi, jeżdżą w trakcie tygodnia, tak w trakcie weekendów nie jeżdżą wcale lub realizują znacznie okrojony rozkład jazdy. Przykładowo zamiast 5 połączeń na danej trasie jest jedno lub nie ma go wcale, bo jak wiadomo weekend jest od tego, żeby odpoczywać…
Na Mazowszu takie zjawisko dotyczy 75% połączeń. To znaczy, że 3 na 4 autobusy i pociągi nie wyjeżdżają w trasę w ciągu weekendu. Podobnie jest z kursami w wakacje, zgodnie z założeniem, iż większość pasażerów stanowią osoby uczące się, które dojeżdżają komunikacją publiczną do szkoły. W wakacje wizyty w szpitalach czy miejscach kultury nie są nikomu potrzebne, tak więc ograniczenie połączeń ma oczywiście wielkie znamiona racjonalności. W województwie mazowieckim 46% połączeń nie kursuje w wakacje. Ponadto 65% mazowieckich gmin nie ma dostępu do połączeń kolejowych.
Transport publiczny do godziny 15Oczywiście mógłbym ironizować dalej, bo kolejne dane tylko do tego zachęcają, ale nie ma to już większego sensu. O ile pierwsza mapa pokazuje dostępność komunikacyjną województwa i wg. niej jest nieźle, choć nadal istnieją duże obszary o śladowej ilości jakichkolwiek połączeń publicznych, tak gdy spojrzymy na drugą mapę, która pokazuje ten sam wskaźnik, ale obejmujący wszystkie połączenia dostępne po godzinie 15, widzimy, że po tej godzinie najlepiej nie podróżować przy użyciu transportu zbiorowego.
Własne auto koniecznościąGdy nie jeździ autobus, a tory kolejowe zarastają lub w ogóle ich nie ma, wtedy pozostaje podróż własnym autem. To kolejny wniosek płynący z raportu. Autorzy piszą także o tym, że wielu mieszkańców deklaruje przywiązanie do komfortu czy czasu podróży, a to zapewnia im samochód, który zawsze jest dostępny i łatwy w użyciu. Z drugiej strony codzienna jazda autem jest uciążliwa i uniemożliwia wykonywanie innych czynności, które można wykonywać w autobusie czy pociągu.
“Sama pani rozumie, że jeden autobus, który mnie zawiezie do jednej miejscowości i powrót o konkretnej godzinie, to ciężko cokolwiek załatwić, żeby się wyrobić, albo przeciwnie, trzeba bardzo długo czekać” – cytat jednej z kobiet, która rozmawiała z autorkami i autorami badania.
Dodatkowo auta stają się coraz tańsze i mimo, często, wadliwego stanu, zapewniają komunikację mieszkańcom, którzy nie mogą liczyć na komunikację publiczną. Rozmówcy z nostalgią wspominają podróże autobusami i pociągami, a także chociażby dawne hale dworców. Jednak brak publicznych połączeń sprawił, że nie mają innej alternatywy niż samochód.
Wykluczenie generacyjneBrak sprawnej komunikacji publicznej sprawia, że niektóre generacje mieszkańców szczególnie na tym tracą. Mowa o osobach uczących się, a także seniorach. Ten wniosek przebija się przez cały raport i choć nie jest on rewolucyjny, to potwierdza informacje już do tej pory znane. Bez komunikacji publicznej nie ma mowy o inkluzywności, a pojawia się podział generacyjny.
Uczniowie i uczennice często muszą wybierać między tym, czy chcą wrócić do domu autobusem, czy też zostać w szkole dłużej i skorzystać z dodatkowych zajęć. Jeśli zostają na zajęciach dodatkowych, muszą wracać na pieszo lub liczyć na podwiezienie ze strony bliskich lub znajomych. To niszczy potencjał młodzieży, która zamiast myśleć o rozwoju, skupia się na tym, jak bezpiecznie dotrzeć do domu. O podobnych problemach
mówił nam Miłosz Cichuta, kiedy rozmawialiśmy o badaniu wykluczenia transportowego wśród uczniów wrocławskich szkół średnich. Z obu raportów wynika jasno, że dla młodych ludzi samochód jest marzeniem i możliwością zdobycia samodzielności, która jest konieczna gdy transport publiczny nie istnieje.
Raport stworzony przez MJN stawia też tezę, która jak piszą autorzy, wymaga dalszych badań. Mianowicie, zdaniem aktywistów wykluczenie transportowe częściej dotyka starszych kobiet niż starszych mężczyzn. O podobnym zjawisku, choć bardziej generalnym, mówiła w ostatnim
wywiadzie Olga Gitkiewicz, która stwierdziła, że brak komunikacji publicznej bardziej dotyka kobiet niż mężczyzn, z racji obowiązków i wielości zadań domowych, jakie stają przed kobietami. Ponadto kobiety rzadziej niż mężczyźni posiadają też prawo jazdy.
Zlikwidowane kursyW badaniu ujęto także przykłady kursów autobusowych lub kolejowych, które zostały zlikwidowane w ostatnim czasie. Mowa tu chociażby o połączeniach z Ostrołęki do Ciechanowa, czy też z Ostrołęki do Mławy, a także połączeniu Przysuchej z Warszawą.
“Przedstawione wnioski sugerują, że część mieszkańców badanych miast może być użytkownikami komunikacji publicznej, lecz ze względu na brak połączeń w obrębie miejsca zamieszkania zmuszona jest przemieszczać się za pomocą samochodu.
Przypuszczać można, że gdyby utworzona została dobrej jakości oferta połączeń autobusowych lub kolejowych, to mieszkańcy często by z niej korzystali” – pisze w podsumowaniu raportu koordynatorka badania, Dr Justyna Kościńska.
Pozostaje mieć tylko nadzieję, że decydenci przeczytają raport i wyciągną z niego właściwe wnioski, choć jak widać po ostatniej
odpowiedzi Ministerstwa Infrastruktury na pismo Rzecznika Praw Obywatelskich, raczej nie można się w najbliższym czasie spodziewać rewolucji w zakresie walki z wykluczeniem transportowym. Choć problem dotyczy wielu milionów Polaków, a jego skala na pewno zwiększyła się przez pandemię, to rządzący starają się zasłaniać programem PKS+,
który mimo zyskującej popularności, tylko w minimalnym stopniu walczy z brakiem autobusów publicznych. Może po prostu,
zgodnie z tym co sugeruje Edyta Bryła, trzeba wysadzić polityków z własnych aut i przestać dofinansowywać podróże prywatnymi samochodami i zmusić decydentów do korzystania ze “zbiorkomu”? Utopia? Moim zdaniem nie.