Prokuratura zdecydowała się na postawienie zarzutów kierowcy prowadzącemu autobus, który uległ tragicznemu wypadkowi w Warszawie. Wszystko wskazuje na to, mógł prowadzić pojazd pod wpływem narkotyków. Został oskarżony o spowodowania katastrofy w ruchu lądowym oraz posiadania narkotyków.
Wczoraj (25 czerwca) przed godz. 13:00
doszło do tragicznego wypadku na moście Grota-Roweckiego. Autobus miejski firmy Arriva zjechał z wiaduktu w miejscu rozwidlenia jezdni. Przedni człon pojazdu spadł z estakady, a tylna część zawisła na górze. W wyniku zdarzenia 22 osoby zostały ranne (w tym cztery ciężko), a jedna zmarła.
Przegubowy autobus firmy Solaris został wprowadzony do ruchu w zeszłym roku. Policja podała, że dwudziestokilkuletni kierowca był trzeźwy. Mężczyzna w momencie wypadku miał mieć wysoką gorączkę. Wczoraj policja informowała, że jest szereg wstępnych hipotez, ale najpoważniejszą jest zasłabnięcie kierowcy.
Piątkowe doniesienia były jeszcze bardziej szokujące. RMF FM poinformowało, że kierowca mógł być pod wpływem amfetaminy. Miały to potwierdzić badania krwi i moczu. Obok pulpitu znaleziono też woreczek z proszkiem, który okazał się amfetaminą. Na bazie własnych źródeł o narkotykach informują też reporterzy radia ZET, TVP Info oraz Gazety Wyborczej. – Kierowca autobusu został zatrzymany, w tej chwili przebywa w szpitalu. Obecnie prokuratura oczekuje na opinie w zakresie badań toksykologicznych, która będzie istotna dla oceny kwestii odpowiedzialności karnej dla kierowcy – mówił w pierwszej połowie dnia Mirosława Chyr, rzeczniczka prokuratury.
Inspekcja Transportu Drogowego zarzuca miastu brak właściwego nadzoru nad przewoźnikami, a miasto odpowiada, że nie ma narzędzi, by badać kierowców na obecność środków psychoaktywnych.
Jeszcze około południa policja ani prokuratura nie potwierdzały tych informacji, z zastrzeżeniem, że "może się to zmienić za kilka godzin". Śledczy przyznali, że zlecono badania toksykologiczne materiału pobranego od kierowcy. Podejrzenia te okazały się prawdziwe o czym piszemy dokładniej w ostatniej części tekstu.
Śledztwo przejęła prokuratura okręgowa. Prowadzone jest ono pod kątem sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym, której następstwem jest śmierć człowieka, za co grozi do 12 lat więzienia. Jeszcze dziś mają zostać kierowcy postawione zarzuty.
Aktualizacja, godz. 12:00
– Prokuratorzy wykonali wszelkie niezbędne czynności na miejscu zdarzenia – przeprowadzili oględziny autobusu, oględziny miejsca wypadku, zabezpieczone zostały nagrania z rejestratorów znajdujących się w autobusie, przesłuchano część świadków wypadku, zlecono badania toksykologiczne materiału pobranego od kierowcy – mówi Mirosława Chyr, rzeczniczka prokuratury.
– Kierowca autobusu został zatrzymany, w tej chwili przebywa w szpitalu. Obecnie prokuratura oczekuje na opinie w zakresie badań toksykologicznych, która będzie istotna dla oceny kwestii odpowiedzialności karnej dla kierowcy – mówi Mirosława Chyr, rzeczniczka prokuratury. W wypowiedzi wyraziła też nadzieję, że w ciągu kilku godzin będzie mogła odnieść się do kwestii obecności narkotyków.
Jak dodaje, kierowca nie został jeszcze przesłuchany. – Aby podjąć decyzję o przesłuchaniu kierowcy i zdecydować, w jakiej roli zostanie on przesłuchany, czy będzie miał status świadka czy on przesłuchany, jako świadek, czy też, jako podejrzany, niezbędne jest uzyskanie opinii z zakresu badań toksykologicznych, która w tej chwili wydaje się być najistotniejszym dowodem w sprawie, który zdecyduje o dalszym biegu tego postępowania oraz o dalszym losie zatrzymanego kierowcy – wskazała.
Aktualizacja, godz. 13:00– Na zlecenie Warszawy rozpoczęła się kontrola w trzech zajezdniach prywatnego przewoźnika Arriva Polska pod kątem wewnętrznych procedur stosowanych przy świadczeniu usług dla ZTM Warszawa – poinformowała Karolina Gałecka, rzeczniczka ratusza. Wyniki mają zostać zaprezentowane o 15:00.
Aktualizacja, godz. 15:00Krzyżowe kontrole zapowiedział też Główny Inspektor Transportu Drogowego. – Kontrole wykazały, że normy czasu pracy nie były przestrzegane. Firmy na przestrzeni ostatnich lat były karane wysokimi karami administracyjnymi. Jesteśmy w kontakcie z prokuraturą. Wpływają skargi na m.st Warszawę. Są podejrzenia, że kierowcy pracują w kilku firmach. Niestety, m.st. Warszawa właściwie nie nadzoruje przewoźników, aby przewoźnicy nie narażali bezpieczeństwa pasażerów i innych użytkowników ruchu drogowego – wskazuje Alvin Gajadhur, Główny Inspektor Transportu Drogowego. Jak przypomina, w tym roku GITD sprawdził w całej Polsce 2 tys. autobusów miejskich.
Aktualizacja, godz. 15:30ZTM przekazał, że wczoraj Arriva została poproszona o pilne wszczęcie postępowania wyjaśniającego. – Dzisiaj pracownicy ZTM z obszarów technicznych i nadzoru przewozów są w trzech zajezdniach Arrivy. Dokonamy sprawdzenia, audytu procedur wewnętrznych, sprawności taboru oraz procedur sprawdzania kierowców – mówi Katarzyna Strzegowska, wicedyrektor ZTM Warszawa.
Jak wylicza ZTM, 25% usług przewozowych zlecane jest na zewnątrz, miasto współpracuje z pięcioma firmami. Każdy pojazd jest certyfikowany, kierowcy są sprawdzani pod kątem znajomości przepisów, taryfy, regulaminów czy topografii miasta. – Za kwestie kodeksowe i czasu pracy odpowiada pracodawca. To przewoźnik odpowiada za czas pracy pracowników i to pracownik składa właściwe oświadczenia, czy świadczy stosunki pracy w innych obszarach. My nie mamy możliwości, by zbierać takie informacje w związku z ochroną danych osobowych – dodaje.
Miasto nie komentuje na razie informacji o tym, że kierowca mógł być pod wpływem narkotyków. – Nie chcę odnosić się do informacji, które są w gestii prokuratury. Mamy nadzieję, że te informacje się nie potwierdzą, traktujemy je jako niepotwierdzone. Zgodnie z przepisami nasze służby, jak i pracodawca nie mają prawa kontrolować pracowników na obecność środków psychoaktywnych. Występujemy do pana premiera z pismem o inicjatywę w zakresie zmiany przepisów, które pozwoliłyby przewoźnikom kontrolować pracowników – mówi Robert Soszyński, wiceprezydent Warszawy. – Mamy pewne podstawy, by kontrolować kierowców w zakresie alkoholu, ale byłoby lepiej, gdyby podstawy prawne były lepsze. Większość autobusów jest wyposażona w czujniki uniemożliwiające rozruch autobusu, również przewoźnicy kontrolują pracowników – dodaje.
Aktualizacja, godz. 16:00– Nie otrzymaliśmy oficjalnej informacji o tym, że kierowca autobusu, który w czwartek spadł z wiaduktu na trasie S8, w chwili wypadku był pod wpływem amfetaminy, ale jeśli ona się potwierdzi, to będziemy w szoku – mówi na
łamach TVP Info Joanna Parzniewska, rzeczniczka firmy Arriva.
Jak podkreśla, zdobycie uprawnień kierowcy jest wymagające, kierowcy przechodzą szereg szkoleń. Przed przystąpieniem do pracy muszą przejść badania lekarskie i psychotesty, a także przedłożyć zaświadczenie o niekaralności. Nowi kierowcy jeżdżą też początkowo z patronem, czyli bardziej doświadczonym kierowcą.
Rzeczniczka przypomniała też, że przed rozpoczęciem pracy kierowca zgłasza się do dyspozytora, który wydaje mu dokumenty pojazdu. Jeśli dyspozytor ma jakiekolwiek zastrzeżenia, czy podejrzenia, to odsuwa kierowcę od prowadzenia pojazdu. – W tym omawianym przypadku, jeśli te informacje się potwierdzą, to można z całą pewnością powiedzieć, że absolutnie nie było cienia jakiegokolwiek podejrzenia, że coś może być nie tak, zarówno w momencie, kiedy kierowca pobierał dokumenty w czasie rozmowy z dyspozytorem, jak i przez kilka godzin jego jazdy aż do momentu wypadku – zapewnia w TVP Info.
Parzniewska dodaje, że kierowca pracuje w Arrivie od roku. Nie miał żadnej kolizji ani nagany.
Aktualizacja 19:30. Zarzuty dla kierowcy
Prokuratura zdecydowała się na postawienie zarzutów kierowcy prowadzącemu autobus, który uległ tragicznemu wypadkowi w Warszawie. Wszystko wskazuje na to, mógł prowadzić pojazd pod wpływem narkotyków. Został oskarżony o spowodowania katastrofy w ruchu lądowym oraz posiadania narkotyków. Za spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym grozi do 12 lat więzienia, zaś za posiadanie narkotyków do 3 lat.
Mrosława Chyr podkreśla, że ponieważ z otrzymanej opinii toksykologicznej wynikało, że kierowca był pod wpływam amfetaminy doszło do zaostrzenia kwalifikacji prawnej i zaostrzenia możliwości wymierzenia kary. – Matematyka kodeksu karnego stanowi jednak, że możemy orzec maksymalnie nawet karę 15 lat pozbawienia wolności i ta kara w tym momencie realnie grozi podejrzanemu – podkreśliła rzeczniczka warszawskiej prokuratury cytowane przez Onet.