Paweł Ziniewicz ze Stowarzyszenia „Zielone Mazowsze” opisał, na przykładzie warszawskiej linii autobusowej nr 189, jak można w prosty sposób i za jednym zamachem zlikwidować korki i usprawnić funkcjonowanie komunikacji. Co istotne, usprawnienie komunikacji zlikwiduje korki, a likwidacja korków usprawni komunikację. Trzeba tylko to zrobić.
Linia autobusowa 189 łączy Dolny Mokotów z Jelonkami na Bemowie przez Służewiec Przemysłowy (Mordor) i Włochy. Linia prowadzi przez wiele odcinków (np. w tunelu na Dźwigowej), gdzie autobusy stoją w korkach spowodowanych przez nadmiar samochodów, głównie osobowych. Rozkład jazdy autobusów jest z tego powodu wydłużany. Opóźnienia są różne, w zależności od pory dnia.
Wcześnie rano przejazd autobusu zajmuje w obie strony po 49 minut, czyli w sumie 98 minut. W godzinach szczytu czas przejazdu rośnie do 67 i 63 minut, czyli w sumie do 130 minut.
Wydłużenie z 98 do 130 minut to 1/3 więcej czasu na wykonanie całego obiegu. Gdyby autobusy nie stały w korkach, to w tym samym czasie wykonałyby o 1/3 kursów więcej. W szczycie mamy 10 kursów na godzinę, bez stania w korkach ta sama liczba autobusów mogłaby zapewnić 13 kursów. Na linii 189 jeżdżą tylko autobusy przegubowe. Typowy Solaris Urbino 18 może pomieścić 176 pasażerów. 3 dodatkowe kursy oznaczają miejsce dla 500 pasażerów na godzinę więcej.
Wg danych ZDM tunelem przejeżdża około tysiąca pojazdów w jedną stronę na godzinę w szczycie. Średnie zapełnienie samochodu osobowego to 1,2-1,3 osoby. Przesiadka 500 kierowców i ich pasażerów do autobusów zmniejszyłaby liczbę samochodów o 400. Taki spadek liczby pojazdów wyeliminowałby korki w tym rejonie, gdyż korki to zjawisko pojawiające się po przekroczeniu przepustowości. Warto dodać że tunelem na ulicy Dźwigowej jeździ nie tylko linia numer 189. Drugie tyle kursów jest na pozostałych liniach: 194, 129, 716. Da się więc zwiększyć liczbę miejsc w środkach transportu miejskiego bez nowych autobusów czy tramwajów.
Często pada pytanie „Co zrobić z ludźmi, którzy przestaliby jeździć samochodami, przecież się nie zmieszczą do zapchanych autobusów?” Nic nie trzeba robić. Sama przesiadka z samochodu do komunikacji miejskiej oznacza więcej miejsca na jezdni, co pozwala skrócenie czasu przejazdu, czyli też zwiększenie częstotliwości kursów. Oczywiście pod warunkiem, że zwolniona przestrzeń nie zostanie zajęta przez nowe samochody.
Na koniec trzeba sobie zadać pytanie w jaki sposób wyjść z zaklętego kręgu: wzrost ruchu samochodowego -> korki -> spadek jakości transportu zbiorowego poprzez wydłużenie czasu przejazdu -> wzrost ruchu samochodowego. Kierowcy z własnej inicjatywy nie zadbają o lepsze działanie całego systemu, oddając część swojej wygody. Działania powinny podjąć organy miasta odpowiedzialne na sprawność systemu komunikacyjnego.