Znaczna poprawa bezpieczeństwa na drogach. Cel jest wciąż odległy

– W tej chwili Polska, która ma wskaźnik 50 ofiar śmiertelnych na milion mieszkańców rocznie, pozycjonuje się prawie w średniej europejskiej. Wynosi ona 46 ofiar na milion – mówił podczas Kongresu Transportu Publicznego i Technologii Miejskich Konrad Romik, dyrektor Krajowej Rady Bezpieczeństwa Drogowego. Ocenił on, że osiągnięcie tego stanu jest znaczącym krokiem naprzód, bo przez wiele lat nasz kraj plasował się w dole rankingu bezpieczeństwa na drogach. Podkreślił jednocześnie, że celem powinno być osiągnięcie wyniku powyżej unijnej średniej.

Duża rola poczucia bezpieczeństwa

Jak podkreślała jednak Agnieszka Krzyżak-Pitura, prezes zarządu fundacji Rodzic w Mieście i radna dzielnicy Mokotów w Warszawie, na ogólny obraz wpływają nie tylko dane statystyczne. – W przypadku dzieci i grup, które mają w różny sposób ograniczoną mobilność, ważne jest też poczucie bezpieczeństwa. Bardzo łatwo poprzez infrastrukturę, która nie powoduje bezpiecznych zachowań innych uczestników ruchu drogowego, zepchnąć te grupy do takich miejsc, że nie korzystają one w pełni ze swoich praw, jeśli chodzi o poruszanie się – oceniła. Podkreślała, że efektem jest np. powszechne odwożenie nawet starszych dzieci do szkoły, ponieważ ich samodzielne dotarcie do celu wywoływałoby uzasadnione obawy rodziców.

Łukasz Puchalski, dyrektor Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie, ocenił, że zmienia się nie tylko infrastruktura, ale i społeczeństwo. Wciąż do zrobienia jest jednak dużo, zwłaszcza w obszarze kontroli. – Spośród osób, które spowodowały w zeszłym roku wypadki [w Warszawie], 14 proc. uciekło z miejsca zdarzenia – podkreślał przedstawiciel samorządowego zarządcy.

– Gdy patrzę na statystyki, wydaje mi się, że gonimy Europę nadzwyczaj skutecznie. Nie oznacza to jednak, że przed nami nie ma dużo pracy – zaznaczył r.pr. Mateusz Bartoszcze, zastępca oddziału Kraków w EIB. Przyznał, że jako prawnik związany z branżą ubezpieczeniową patrzy on na problematykę bezpieczeństwa na drogach z punktu widzenia dużych liczb, ale także przez pryzmat konkretnych spraw, które zawsze wiążą się z ludzkimi tragediami. Przekonywał, że lektura dokumentacji choć jednej ofiary wypadku przekonuje o konieczności podejmowania dalszych działań w kierunku spadku liczby zabitych i rannych.

Społeczeństwo zmienia normy dopuszczalnych zachowań

Dorota Olszewska, prezes i dyrektor generalny Partnerstwa dla Bezpieczeństwa Drogowego, wskazywała na potrzebę zaangażowania się biznesu w działania na rzecz poprawy sytuacji. Przekonywała, że jeśli duży pracodawca jest przekonany o słuszności dążenia do podniesienia bezpieczeństwa ruchu i przeszkoli swoją załogę, znajdzie to realne przełożenie na zachowanie jego pracowników na drogach, zwłaszcza jeśli połączy działania edukacyjne z monitorowaniem np. swoich handlowców. – Jeśli zmienimy mentalność ludzi i przekonamy ich, że bezpieczeństwo ruchu drogowego to temat, który dotyczy nas wszystkich, to pracownicy danej firmy będą przekazywać wiedzę kolejnym osobom, np. rodzinie – argumentowała panelistka.

– Jeszcze jakiś czas temu było przyzwolenie społeczne na jazdę po alkoholu, na jechanie 110 km/godz. w mieście. To się zmieniło razem ze wzrostem kar – ocenił Maciej Mysona, dyrektor rozwoju biznesu w Zespole Doradców Gospodarczych TOR. Jego zdaniem to właśnie zmiany społeczne w zakresie akceptacji zachowań patologicznych są kluczowe dla poprawy bezpieczeństwa. Jako przykład trwających przemian podał on zmieniający się stosunek do osób znacznie przekraczających dopuszczalną prędkość na autostradach.