Główny Inspektor Transportu Drogowego informował dziś o „zatrważających wynikach kontroli” w czterech spółkach działających na rzecz Zarządu Transportu Miejskiego w Warszawie. Główne zastrzeżenia dotyczą kierowców pracujących u kilku przewoźników i łamiących przepisy w zakresie czasu pracy. – Zgodnie z prawem nie mamy możliwości kontrolowania czasu pracy. To zadanie pracodawców, którzy zatrudniają kierowców. Jednak nawet pracodawcy nie mogą się wymieniać nazwiskami i danymi kierowców z uwagi na RODO. Mogą to robić za to Państwowa Inspekcja Pracy i Inspekcja Transportu Drogowego – podkreśla Tomasz Kunert, rzecznik prasowy ZTM.
GITD
poinformował dziś o wynikach kontroli czterech stołecznych przewoźników. Na 5 tys. kierowców wyliczono blisko 270 pracowników zatrudnionych więcej niż u jednego pracodawcy. Z tego 69 naruszało przepisy o normach czasu pracy. Inspekcja wyniki nazwała "zatrważającymi"/
Jak wylicza organizator stołecznej komunikacji, na ulice wyjeżdża blisko 1900 autobusów, z tego większość to pojazdy miejskiego operatora – Miejskich Zakładów Autobusowych (ok. 1439). Pozostałe wozy zapewniają Komunikacja Miejska Łomianki (również w ramach bezpośredniego powierzenia), Arriva Bus Transport Polska, Michalczewski, Mobilis i PKS Grodzisk Maz. ZTM współpracuje też z firmami PKS Polonus, Przewozy Autokarowe Krzysztof Grygiel i Stalko przy obsłudze linii lokalnych typu L.
Brak możliwości weryfikacji czasu pracy kierowcówZTM podkreśla, że ani ustawa o czasie pracy kierowcy, ani ustawa o transporcie drogowym nie dają narzędzi organizatorowi do kontroli czasu pracy. Zresztą, efektywna i skuteczna kontrola czasu pracy przez przewoźników również jest utrudniona. – Zgodnie z prawem nie mamy możliwości kontrolowania czasu pracy. To leży w gestii pracodawcy. My nie mamy wglądu do akt pracowniczych w spółkach operatorskich, bo nie jesteśmy ich pracodawcami. Kierowca, zatrudniając się, składa oświadczenie, czy pracuje gdzieś indziej i w jakim wymiarze pracy. Pracodawca, ustalając grafik pracy, musi to brać pod uwagę. Oczywiście, może się zdarzyć, że kierowca może złożyć nieprawdziwe oświadczenie bądź w ogóle go nie złoży – podkreśla Tomasz Kunert.
Ponadto, nawet jeśli pracownik złoży prawdziwe oświadczenie, to zawiera ono wyłącznie informację, zgodnie z prawem, o „przeciętnej liczbie godzin tygodniowych”. To zbyt ogólna informacja dla pracodawców, gdyż oznacza średnią, a nie rzeczywistą liczbę godzin. – Warto dodać, że nawet pracodawcy nie mogą się wymieniać nazwiskami i danymi kierowców. To może zrobić tylko Państwowa Inspekcja Pracy i Inspekcja Transportu Drogowego. I dobrze, że inspekcja wreszcie się za to wzięła – dodaje rzecznik.
Odpowiedzi nie dają też wspomniane przez GITD karty pracy, które zdaniem inspekcji ZTM powinien "korygować". – Ze względu na RODO są one zanonimizowane. Nie możemy mieć danych osobowych. Dla nas karta drogowa to „karta pracy” danej brygady. Nie wiemy, czy prowadził autobus pan Kowalski czy pan Jankowski – wyjaśnia Tomasz Kunert. Jak dodaje, o wynikach kontroli prowadzonych przez GITD organizator komunikacji dowiaduje się z konferencji w TVP Info. – Jeśli tylko uzyskujemy informację o możliwości przekroczenia czasu pracy przez kierowcę, informujemy operatora i domagamy się usunięcia tych uchybień – dodaje.
Co z rozkładami?Kunert odniósł się też do wspomnianych pism związków zawodowych MZA, które domagają się urealnienia czasu przejazdów w związku ze zmianą charakteru przystanków, dostosowania rozkładów do obowiązującego prawa o ruchu drogowym i występujących w nim ograniczeń prędkości, a także przepisów w zakresie czasu pracy kierowców. – Rozkłady jazdy układamy w takim sposób, by zawierały odpowiedni czas przerwy. Nie układamy jednak rozkładu dla kierowcy, tylko na brygadę. Pracodawca tak musi podzielić pracę kierowców, by czas pracy w tej konkretnej linii był zachowany – mówi Kunert. Jak dodaje, brygadę w ciągu dnia może obsługiwać i pięciu kierowców.
W związku z epidemią faktycznie – zgodnie z rekomendacjami Głównego Inspektora Sanitarnego – zniesiono przystanki na żądanie, co wpływa na czas jazdy. – Niektóre rozkłady zostały już skorygowane. Poza tym nie karzemy za spóźnienia spowodowane obsługą dodatkowych przystanków – wyjaśnia Kunert. W sytuacjach wyjątkowych i nieplanowych, jeśli kierowca zbliża się do końca czasu pracy, zawiadamia centralę ruchu i autobus nie jedzie dalej. Wysyłany jest zmiennik bądź rezerwa.
GITS wskazał też na przypadku autobusów jeżdżących bez ważnych badań. – Kontrola w Arrivie rozpoczęła się w maju w województwie kujawsko-pomorskim i dotyczyła głównie przewozów dalekobieżnych. Jeżeli chodzi o Warszawę, to między 4 a 6 maja jeden autobus Arrivy nie miał badań. To jedyny przypadek. Operator sam się nam przyznał, wobec pracowników wyciągnięto konsekwencje służbowe – mówi Kunert.