Kierowcy i motorniczowie łódzkiej komunikacji miejskiej zarabiają zbyt mało, by mieć motywację i czuć związek z przedsiębiorstwem – mówi w rozmowie z „Transportem Publicznym” przewodniczący zakładowej „Solidarności” Andrzej Szymczak. Jak twierdzi, podawane przez zarząd spółki średnie zarobki są znacząco zawyżone. Sprzeciwia się też propozycji rozwiązania problemu poprzez nowy mechanizm premii motywacyjnej.
Władze MPK i miasta twierdzą, że w ostatnich latach zarobki pracowników MPK rosły dość szybko i wynoszą dziś średnio prawie 4,5 tysiąca złotych. W jaki sposób dokonuje się tych wyliczeń?
Trudno mówić o wiarygodnym wyliczeniu, skoro wartość 4400 zł jest uzyskiwana ze stawki 13,40 zł za godzinę pracy – a taką dostaje początkujący kierowca. W żaden sposób nie wyjdzie nawet połowa tej wartości. Pracownik ze stażem 40 lat, prowadzący autobus w niedziele, święta i w godzinach nocnych, rzeczywiście może tyle zarobić. Do średniej są wliczane także gratyfikacje i odprawy, których ostatnio przyznaje się bardzo dużo z powodu odchodzenia wielu pracowników na emeryturę. Do połowy przyszłego roku wiek emerytalny osiągnie około 600 osób zatrudnionych w MPK. Szacunki przedstawiane przez zarząd mogą bulwersować łodzian. Ja w nie nie wierzę, bo wiem, ile u nas ludzie zarabiają.
Władze spółki twierdzą, że warunki finansowe pracy w MPK nie mogą być złe, skoro podczas naboru zgłosiło się do niej około tysiąca osób.
Jeśli zarząd – jak twierdzili jego przedstawiciele podczas wcześniejszych rozmów z nami – ma w szufladzie CV od tysiąca chętnych, to po co
organizuje własne kursy na kierowców? Liczba zgłaszających się do naboru może być rzeczywiście duża, ale nowi kandydaci nie znają wszystkich warunków zatrudnienia. Zobaczymy, ilu z nich zrezygnuje po 3-4 miesiącach. Praca jest dość ciężka, tym bardziej wobec takich warunków finansowych, jakie mamy.
Władze MPK twierdzą, że są skłonne zgodzić się na jeden z postulatów strony związkowej – podniesienie maksymalnej stawki w tabeli wynagrodzeń. Drugi – podniesienie stawki godzinowej – przekracza ich zdaniem możliwości finansowe spółki. Czy taki kompromis satysfakcjonowałby Państwa?
Nie. Zarząd na samym początku roku zwrócił się do załogi z podziękowaniem za dobrze wykonaną pracę, proponując premię motywacyjną. Nie byłby to stały dochód pracownika – w jednym miesiącu można ją otrzymać, a w kolejnym nie. Świadczy to o tym, że przedsiębiorstwo jednak dysponuje jakimiś wolnymi środkami.
Dlaczego związkowcy są przeciwni premii motywacyjnej?
Premia nie służy temu, by lepiej pracować. Taki cel jest możliwy do osiągnięcia dzięki podwyżkom, na które zatrudnieni muszą pracować przez cały rok. Premię można dziś dostać raz na 3 miesiące lub pół roku.
Według prezesa MPK związki przystawiają spółce i łodzianom „pistolet strajkowy” do głowy. Jak odnosi się Pan do tych słów?
To nieprawda. Chcemy rozmawiać z łodzianami. Wiemy, że poruszanie się po mieście po reformie komunikacyjnej nie jest łatwe także dla nich. Będziemy rozmawiać o podwyżkach, ale nie chcemy utrudniać życia mieszkańcom. Jesteśmy przecież dla nich. Każdy związek zawodowy powinien jednak walczyć o prawa swoich członków.
***
Tutaj piszemy o stanowisku władz MPK.